niedziela, 20 kwietnia 2014

XXVIII. Zaginiona.

Cześć wszystkim !!! :D Strasznie przepraszam za ponad miesięczną nieobecność!!!!!!!!!!!! Powód jest w sumie jeden: szkoła. Oceny, poprawki, zaliczenia, testy, sprawdziany...Wszystko na raz. Nie ogarniam już tego!!! Teraz mam dwa tygodnie wolnego i postaram się dodać chociaż dwa rozdziały. Ale nie chcę niczego obiecać, bo nie wiem, czy się z tego wywiążę. Tak czy owak, dziś daję nowy rozdział. Zaległości u Was postaram się nadrobić w miarę moich możliwości. 

Mam nadzieję, że wybaczycie mi moją nieobecność, ale na prawdę, nie wyrabiam już psychicznie :( No nic, zapraszam na nowy rozdział :*

--------------------

Nagle, drgnęłam, jakby coś we mnie uderzyło. Gwałtownie wciągnęłam wilgotne powietrze. Próbowałam otworzyć oczy, ale coś mi w tym przeszkadzało. Chustka. Związane ręce i nogi uniemożliwiały mi poruszanie się. Zaczęłam się szamotać, co spowodowało zaciśniecie się węzłów na moich nadgarstkach. Syknęłam z bólu. 


Mój oddech był krótki i płytki. Zaschło mi w gardle.

-Pomocy!!! Czy ktoś mnie słyszy?!?! Pomocyyyy!!!- zaczęłam krzyczeć, chodź nie wiedziałam jak głęboko pod ziemią jestem i czy ktoś jest w stanie mnie usłyszeć.

Usłyszałam zgrzytnięcie klucza w zamku, a potem skrzypienie otwieranych drzwi. Odgłos kroków na schodach przyprawiał moje serce o szybsze bicie, ale dawał też cień nadziei. Poczułam jak do moich ust ktoś przykłada zimny szklany okrąg i przychyla naczynie w moją stronę. Pociągnęłam duży łyk zimnej wody i poczułam ulgę. Zakrztusiłam się, więc tajemniczy osobnik odsunął naczynie od moich ust. Jego zimna ręka głaszcząca mój policzek przyprawiła mnie o dreszcze.

-Cicho mała.- szepnął.- Nie krzycz, bo jeśli ktoś cię znajdzie, przepłaci życiem.- poczułam łzę spływającą po zmarzniętym policzku.

                                                                                      ***

~Max~

Bez skrępowania przekroczyłem próg domu i skręciłem w lewo. Znajomy, przytulny salon z kremową kanapą i dwoma fotelami tego samego koloru. Po środku niska ława z drewna różanego, a naprzeciwko długi niski regał z plazmą. Pokonałem kawałek miękkiego bordowego dywanu i wszedłem do kuchni. Przy stole na środku pomieszczenia siedziała pani Sara oplatając rękami kubek z kawą. Wzrok miała nieobecny, wbity w przestrzeń. Po kuchni krzątała się Sam, która kiedy usłyszała dźwięk obejrzała się i posłała mi smutny uśmiech. I wtedy wszystko uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą…

-Dzień dobry. Jakieś wieści???- zapytałem przybity.

-Nie taki dobry.- mama Karen nawet na mnie nie spojrzała.- Nic. Luke i Dave szukają jej w okolicznych miasteczkach, Jessica z Kevinem przeczesują całe San Diego, a Lily z Chris’em właśnie po raz siódmy pojechali na komisariat.- jej głos był słaby i ochrypły, a oczy zaszły łzami. Bez zastanowienia stanąłem obok niej i położyłem rękę na ramieniu przykrytym wełnianym swetrem.

-Znajdziemy ją.- powiedziałem stanowczo i głośno przełknąłem ślinę.- Znajdę cię Karen.- szepnąłem.

                                                                                     ***

Ponownie się ocknęłam i dopiero teraz dotarło do mnie, w jakiej sytuacji się znalazłam. Mam zawiązane oczy, związane ręce i nogi, nie mogę się ruszyć, po wilgotnym powietrzu można stwierdzić, że siedzę w jakiejś pieprzonej piwnicy. W dodatku jakiś facet mi grozi. Bez zastanowienia zaczęłam krzyczeć i szamotać się. Wtedy usłyszałam skrzypienie drzwi i kroki. Jego niezadowolone cmokanie, które zaczęło się nasilać z każdym krokiem, sprawiło, że zaczęłam się ruszać, tak jakbym chciała uciec.

-Śliczna, mówiłem, żebyś nie krzyczała. Chyba nie chcesz mieć czyjegoś życia na sumieniu.- szepnął koło mojego ucha. Odsunęłam głowę w drugą stronę. Wtedy właśnie zorientowałam się, że płaczę.
- Jesteś cudowna. Mógłbym cię tak…- jego wypowiedź przerwałam spluwając mu na twarz. Odpłacił się silnym uderzeniem w twarz. Po policzku spłynęła strużka krwi, mieszając się ze słonymi łzami.

                                                                                    ***
~Max~

Wolnym krokiem pokonywałem chodnik. Musiałem odetchnąć świeżym powietrzem. Jak mogłem na to pozwolić??? Dlaczego wtedy z nią nie poszedłem???Dlaczego sądziłem, że samochód jest ważniejszy??? Co z tego, że umowa wzięłaby w łeb??? Wtedy straciłbym tylko pieniądze, a tak straciłem ją… Karen… Przed oczami stanął mi obraz mojego szczęścia. Uśmiechnięta, promienna, szczęśliwa, wolna...moja śliczność świata. A teraz??? Bóg wie gdzie ona jest. A ja nie mogę nic zrobić. Policja prowadzi dochodzenie, wszyscy znajomi pomagają, a tak czy owak stoimy w miejscu. Zero wiadomości, nikt nic nie ma. Kopnąłem kamień i wbiłem ręce w kieszenie. Dochodziłem do bramy parku, kiedy mijający mnie samochód zatrąbił i zaczął zwalniać.. Popatrzyłem na pasażera, uśmiechał się szczerze. Rick. Za kierownicą siedział Nathan.

-Siema stary. Jak leci???- zapytał jak zwykle pełen entuzjazmu.

-Siema Rick. Cześc Nathan. Jak leci??? Haha!!! Do dupy.- kopnąłem kamień.

-Oho!!! Co jest grane???- entuzjazm powoli znikał z głosu Rick’a.

-Karen zniknęła.- szepnąłem, po raz kolejny kopiąc kamień.

-Jak to zniknęła???- głos chłopaka robił się lekko niecierpliwy z nutką niedowierzania.

-Normalnie. Zniknęła. Nie daje znaku życia od trzech dni.

-Osz ty…- przetarł ręką twarz.- Stary, to może my ci pomożemy jakoś???

-Dzięki, ale nie jestem jakoś szczególnie przekonany, żebyście coś zdziałali.

-Tak czy siak pomożemy.- uśmiechnąłem się do nich smutno.

-Dzięki chłopaki. Wiedziałem, że mogę na was liczyć.

-Spoko luz. Spadamy. Trzymaj się. Jak coś znajdziemy, damy znać.- kiwnąłem głową. Odjechali.

Przystanąłem przy wejściu do parku i rozejrzałem się po okolicy. Lato pełną piersią. Centrum miasta tętniło życiem. Wesołe, śmiejące się dzieciaki, zakochane pary, rodziny z maluchami w wózkach. Nagle coś błysnęło. Przymrużyłem oczy i spojrzałem w stronę źródła światła. Coś błyskało w trawie. Powoli podszedłem do przedmiotu, podniosłem go i zamarłem. Okulary przeciwsłoneczne. Mało tego!!! Znajome mi okulary. Jedne jedyne, jakie dotąd widziałem. Czarne ze złotymi kamykami. Okulary Karen, które dałem jej po powrocie z weekendowego wyjazdu.

                                                                                   ***

Gwałtownie wciągnęłam powietrze i usiadłam prosto. Oczy mnie szczypały, podobnie jak rozcięta warga. Drżałam z zimna, w końcu miałam na sobie luźną bluzkę na ramiączka i krótkie spodenki. Strużki krwi płynęły z łuku brwiowego, warki i policzka, sznury wrzynały się w nadgarstki i kostki. Wilgoć z powietrza zaczęła wsiąkać w ubranie. Rozpuszczone włosy nieprzyjemnie łaskotały mnie w twarz. Sytuacja powtórzyła się: zgrzytnięcie klucza, skrzypnięcie drzwi, kroki na schodach, zimne naczynie przy moich ustach. Ten porąbaniec, który mnie więził zaśmiał się głęboko i zdarł chustkę z moich oczu. Materiał gwałtownie potarł moją skórę, powodując szczypiące podrażnienie. Przymrużyłam oczy, zanim obraz się nie wyostrzył. Rozejrzałam się. Miałam rację. Siedziałam oparta o ścianę na podłodze w piwnicy. Słupy ciągnęły się od podłogi do sufitu. Jeśli można to tak nazwać. Parę pudeł po lewej stronie oplątanych pajęczynami, stary stół i meble w takim samym stanie i jeszcze parę innym, zbędnych rzeczy. Istny raj. Całość rozświetlała jedna, mała żarówka wisząca nade mną. Nagle przed moja twarzą pojawiła się głowa mężczyzny, który (proszę czytać z sarkazmem) traktował mnie bardzo delikatnie i uprzejmie. Uśmiechnął się szeroko, ale w uśmiechu nie było nawet maleńkiego cienia życzliwości. Z resztą, czemu się dziwić???

-No maleńka.- pogłaskał mnie po policzku wierzchem dłoni. Szybko oddychałam buzią, zaciskając zęby i krzywiąc się z obrzydzenia. Facet miał około czterdziestki, łysy, z tatuażami, usta miał wilgotne od śliny, nie miał jednego zęba. Jyyl…- To jak będzie??? Wrócisz do starego królestwa, czy nie???- kucał przede mną. 
Ciągle zadawał to pytanie. Problem tylko, że…

-O, co ci człowieku chodzi do cholery?!?!?- wysyczałam, przez zęby. Złapał mnie pod brodą, ściskając policzki.

-Nie mów, że nie wiesz.- nastała chwila ciszy.-Hmm. Ty na prawdę nie wiesz.- puścił mnie i wstał.- Spróbuj sobie przypomnieć, to wtedy cię wypuścimy. A teraz dam ci karę, za twoją słabą pamięć.- powiedział, zamachnął się ręką i po raz kolejny uderzył mnie w twarz.

Mocne uderzenie sprawiło, że moja głowa gwałtownie odchyliła się w prawą stronę. Poczułam kwaśny smak krwi w ustach, więc splunęłam.


C.D.N

5 komentarzy:

  1. Strasznie się cieszę, że wreszcie wróciłaś! Ale zakończyć w takim momencie i zniknąć na miesiąc? Jesteś zła! Żartuję oczywiście. Rozumiem Cię;) Też cierpię na stały brak czasu, więc wyobrażam sobie, co przeżywasz ;D
    Kurde, więc mamy pewność - ktoś porwał Karen. To straszne! A najgorsze jest to, że skoro ona sama nie zna powodu, to istnieje bardzo nikłe prawdopodobieństwo, że ktoś inny je pozna. A skoro tak, to jak jej szukać? Ten gość jest na nią ewidentnie napalony. Obleśny skurwiel! No i o coś mu chodzi... Wątpię, że o okup albo coś w tym stylu. Z tego, co mówił wynikało, że strasznie jej nienawidzi. I bardzo mnie ciekawi, dlaczego... Co ona mu zrobiła? A może komuś z jego otoczenia? Na początku byłam wręcz przekonana, że chodzi o tego byłego. Że jednak nie ma zamiaru dać jej spokoju i to on ją porwał jak w jakimś chorym romansie. Ale zmieniłam zdanie. Przecież poznałaby go po głosie. To ktoś inny, tylko kto?
    I wcale nie dziwię się Maxowi. Wolę nie wiedzieć jak się czlowiek czuje w takiej sytuacji. Odchodzi od zmysłów!

    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i dziękuję za komentarze u mnie ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Sytuacja mało mrawa. W ogóle uważam, że wszystkie sytuacje, gdy ludziom ucina się film są na swój sposób mało fajne. Szczególnie, jak zdarzy się coś, co powinni sobie przypomnieć. Przy okazji znalazłam literówkę "łuku brwiowego, warki i policzka, ". No i zapraszam na nowe już wiersze, Versemovie

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie opowiadanie jest niesamowite, zresztą tak samo jak twój talent. Ja również piszę, zapraszam do siebie: http://mystery-nauczycieliuczennica.bloog.pl/
    Pozdrawiam,
    Nadia <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja Kochana!

    Fajnie, że wróciłaś, mam nadzieję, że więcej nie będziesz znikać na tak długo!

    To straszne, co stało się z Karen. Jaki sukinsyn mógłby zrobić coś takiego? I dlaczego właściwie? Jaki w tym cel, co oni chcą od Karen? Jakaś zemsta? Co dziewczyna ma sobie przypomnieć? Kurczę, strasznie trzymasz w niepokoju, pierwszy raz nie wiem co myśleć.

    Bardzo a bardzo podobał mi się punkt widzenia ze strony Maxa, chyba pierwszy raz zrobiłaś taki zabieg, prawda? Niemniej mamy szansę przeczytać co czuje, co o tym wszystkim myśli i jak to przeżywa. Oprócz Karen, niezmiernie szkoda mi Maxa.

    Zauważyłam Liluś, że mieszasz czasy, a musisz się zdecydować czy pisać w teraźniejszym czy w przeszłym ;)

    Tyle. Poza tym cud miód i fistaszki :D

    Zapraszam również serdecznie do mnie.

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej !
    Na sam początek strasznie cię przepraszam, że komentuje dopiero dziś, ale mam taki sam problem jak ty szkoła i poprawki. Tak już bywa, jednak postaram się następnym razem dodać komentarz szybciej.
    Teraz o opowiadaniu :
    Karen została porwana i zamknięta w jakiejś brudnej i wilgotnej piwnicy. To straszne, ale ten opis faceta około czterdziestki bez zęba mnie rozśmieszył XD
    Myślę, że jakoś uda się odnaleźć dziewczynę. Chociaż nawet ona nie wie co ten facet chce i o co mu chodzi.
    Czekam na następne rozdziały i zapraszam do mnie na nn.
    Pozdrawiam D.

    OdpowiedzUsuń