Zapraszam na kolejny rozdział. Przepraszam za opóźnienie :)
--------------------
Droga nie była długa. Oświetlona pomarańczowymi smugami lamp
i przykryta cienką warstwą śniegu, przyprawiała mnie o szczery uśmiech. Max
wywiózł mnie za miasto, do restauracji urządzonej „po królewsku”.
Zaraz po wejściu, blondyn wziął ode mnie płaszcz, a ja
rozejrzałam się. Podłoga z czerwonego dębu, około trzydziestu okrągłych
stoliczków przykrytych białymi obrusami, duże okna, w których wisiały wielkie
białe zasłony, przewiązane złotymi wstęgami. Ściany pokryte były bordową tapetą
w złote duże kwiaty, przeplatane z złotymi drobnymi wstążkami. Miejsca przy
niektórych stolikach zajmowały panie w długich, eleganckich sukniach, albo
krótszych, gorzej dostosowanych do sytuacji i otoczenia. Panowie ubrani byli z
reguły w garnitury. Spojrzałam na Max’a. Czarne spodnie od garnituru, moja
ulubiona, lekko błękitna koszula, czarny garnitur, biała chusteczka w kieszeni
i lakierki. Jedyny inny dodatek stanowiły na luzie zaczesane do tyłu włosy. Nie
powiedziałabym, że nie pasowały do całości. Wręcz przeciwnie, dodawały jej
blasku. Uśmiechnęłam się szczerze, kiedy podszedł do mnie i wskazał stolik,
mówiąc „Zapraszam” z tą swoją, szelmowską chrypką…istnieje w ogóle coś takiego,
jak szelmowska chrypka??? :)Wzięłam chłopaka pod rękę i tak doszliśmy do
naszego małego, przytulnego stoliczka w rogu sali.
-Co cię naszło na kolację???- zapytałam, kiedy kelner ubrany
w czarny smoking przyniósł nam menu.
-Aaa tak jakoś. Miałem dziwne wrażenie, że nie spełniam się
w całości w naszym związku, więc postanowiłem, robić coś szczególnego i wpadłem na romantyczną kolację z moją dziewczyną.- odpowiedział, znad otwartego menu,
puszczając mi oczko.- Ta restauracja, podobno ma lepsze spaghetti niż najlepsza
restauracja w San Diego.
-O nie.- zaprotestowałam od razu.- Przykro mi bardzo, ale
spaghetti jadłam u Kevin’a. Chyba postawię na lasagne.
-Stawiasz na włoskie żarcie??
-A, co! Raz się żyje!- zaśmiałam się krótko i cicho.
Zamówiliśmy danie i w ciszy je spożywaliśmy, co chwile
popijając czerwonym winem. Nagle Max zabrał głos, przypatrując się kawałkowi
potrawy na widelcu.
-Mhhhm…-mruknął sztucznie się nad czymś zastanawiając.-
Wiesz, co mnie męczy od dobrych paru godzin???
-Co, takiego???
-Kiedy dowiedziałaś się, że wygrałem małą wojnę z moją
siostrą, strasznie się ucieszyłaś… I tu można postawić sobie pytanie.
Dlaczego??? Czy dlatego, że jesteśmy razem itp., czy dlatego, że masz wobec
mnie coś zaplanowane.- spojrzał mi prosto w oczy. Oj Karen, tylko nie dawaj
żadnych znaków, bo cię rozgryzie. Patrzcie, jaka to sprytna małpa, kurde
zaczyna coś podejrzewać … Uratował mnie dźwięk telefonu, dochodzący z mojej
torebki. Uśmiechnęłam się, sięgnęłam po urządzenie i odebrałam.
„Gdzie ty jesteś?!?!”- usłyszałam zdenerwowaną mamę.
-Mamo, jestem na kolacji z Max’em.- uspokoiłam ją.- Jakiś
problem???
„Nie. Tylko dzwoniłam z dziesięć razy na domowy, ale nie
odbierałaś, więc pomyślałam, że coś się stało. Ale skoro jesteś z Max’em to już
się rozłączam i zostawiam cię w dobrych rękach. Miłego wieczoru córcia.”
-Dzięki.- i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
-Mama???- usłyszałam pytanie Max’a.
-Tak. Dzwoniła do domu, a że nie odbierałam to zaczęła się
martwić. Cała ona.- schowałam telefon z powrotem.- No, to, co teraz?? Kolacja
była pyszna, a to, co zaplanowałeś- po prostu bajka, a…
-A teraz moja droga, mała niespodzianka. Zaraz wracam.-
powiedział, wstał i podszedł do baru. Uśmiechnęłam się patrząc jak opiera się o
blat łokciem i czeka aż kelner przyniesie rachunek. Ugiął jedną nogę i oparł
czubek buta o podłogę. Po prostu ideał...„Kocham go!”
Zawsze myślałam, że to Louis był tym pierwszym, jedynym i
ostatnim. Ale się myliłam. To Max, dał mi ciepło, opiekę, miłość, uśmiech i te
swoje oczka. Dał mi rzeczy, których najbardziej potrzebowałam. Wszystkie
spędzone z nim chwile były najcudowniejsze, jakie przeżyłam. Zdałam sobie
sprawę, że gdybym teraz go straciła, skłonna byłabym oderwać się od świata na
długi czas- nie dawać znaku życia, z nikim nie rozmawiać itp. Byłabym martwa w
swoim życiu.
Po chwili wrócił Max, podał mi płaszcz i wyszliśmy. Do samochodu
było nie daleko. Szczerze??? Tego Chevroleta uwielbiałam bardziej od
sympatycznego Hyundai’a moich rodziców. Całą drogę powrotną Max nie odezwał się
ani słowem. Zastanawiał się nad czymś, a ja nie miałam zamiaru mu przeszkadzać.
Kiedy zatrzymał samochód przed moim domem, szybko wyskoczył na zewnątrz,
przebiegł z przodu i otworzył drzwi po mojej stronie. Uwielbiam, kiedy jest
takim dżentelmenem. Uśmiechnęłam się do niego i razem podążyliśmy do domu.
Otworzyłam drzwi i weszłam, odruchowo zapalając światło. Zdjęłam szpilki i poczułam
dużą ulgę. Płaszcz powiesiłam na stałym wieszaku i zasunęłam drzwi szafy.
-Chcesz coś do picia???- miałam iść do kuchni, ale, kiedy
postawiłam pierwszy krok w tamtą stronę, Max złapał mnie za rękę i gwałtownie
przyciągnął do siebie. Przywarłam do jego klatki piersiowej i spojrzałam w
oczy. Potarł nosem o mój nos i przyłożył czoło do mojego. Tak jak podczas
naszego pocałunku w oranżerii (miłe wspomnienie) zobaczyłam w jego oczach złote
plamki.
-Chcę ciebie.- szepnął i nim się obejrzałam, nasze usta
złączyły się w namiętnym pocałunku. Ale- co ciekawsze- to on zaczął.
Historia lekko się powtórzyła. Chłopak wziął mnie na ręce i
tak dotarliśmy do mojego pokoju. Tylko tym razem to ja popchnęłam go na łózko i
usiadłam na nim okrakiem. Stale się całowaliśmy. Pozbyłam się jego koszuli i
wodziłam palcami po wyrzeźbionym torsie i umięśnionych rękach. Poczułam jak
rozsuwa suwak sukienki na moich plecach, a chwile po tym już jej na sobie nie miałam.
Jego delikatne palce, wędrujące po moim ciele wywoływały u mnie dreszcze. Nagle
coś poczułam. Otworzyłam oczy i powoli odsunęłam się od chłopaka. Spojrzał na
mnie i zapytał:
-Karen??? Wszystko w porządku???- położył ręce na moich
biodrach.
-Tak.-potarłam ręką kark.- Tak…tylko muszę…muszę…zaraz
wracam.- powiedziałam i uśmiechając się przepraszająco, wstałam, po czym
pobiegłam do mojej łazienki (nie wiem czy kiedyś o tym pisałam, ale w domu Murphy,
każdy pokój ma swoją łazienkę przyp. autorki.)
Zamknęłam drzwi i oparłam się o
nie. Wzięłam kilka głębokich oddechów, podeszłam do umywalki i oparłam się o
chłodny blat. Spojrzałam w lustro. Miałam rozpalone policzki i świecące oczy…
Ku mojemu największemu zdziwieniu poczułam niepewność. To nie byłby mój
pierwszy raz (pozdrawiam Louis :/), ale pierwszy raz zrobiłabym to z nim. Z
opiekuńczym, czułym i kochanym Max’em. Wciągnęłam nosem powietrze, wypuściłam
ustami, zamknęłam oczy i uspokoiłam się. Odepchnęłam się od umywalki i zaczęłam
chodzić w kółko oddychając głęboko i –tak jakby- otrzepując ręce z wody.
„Spokojnie…-szeptałam. Spokojnie, Karen, wyluzuj…Znasz go,
on zna ciebie, kochasz go, a on kocha ciebie. Wszystko jest ok. Jak coś nie
wyjdzie, to najwyżej uciekniesz przez balkon. Huuuuuu… Luz !”
Nakazałam sobie i
nacisnęłam klamkę, po czym wyszłam z łazienki. Max siedział na skraju łóżka z
rękami wbitymi w pościel. Kiedy tylko zauważył, że wróciłam do pokoju, podbiegł
do mnie i zaczął monolog:
-Słońce, jeśli nie chcesz, to ja nie będę naciskał. Mogę
poczekać, dla mnie to nie problem. Tylko mi powiedz. Nie chcę cię do niczego
zmuszać, a moje potrzeby to ja sobie w buty w sadzę i zaczekam. Mała, wystarczy
jedno twoje słowo.- uśmiechnęłam się, a cała niepewność zniknęła, jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Położyłam mu palec na ustach.
-Ciiii. Już dobrze. Nie mam nic przeciwko.- pocałowałam go.
-Ale, to, o co chodzi???- zapytał patrząc mi w oczy.
-O nic. Chwila niepewności.- wzruszyłam ramionami.- Normalka
u dziewczyn. Może nie u wszystkich, ale u mnie tak.
-Jesteś pewna??? Bo jeśli…- przerwałam mu pociągając za
szlufki od spodni, co sprawiło, że przywarliśmy do siebie. Uśmiechnął się
podnosząc brew do góry.
-Jestem pewna.- szepnęłam w jego usta, po czym pocałowałam.
Podskoczyłam do góry, a kiedy oplotłam nogami jego biodra, chłopak złapał mnie
w udach. Zaśmiał się całując mnie w szyję. Powietrze połaskotało moją skórę.
Kiedy znowu znaleźliśmy się na łóżku, byłam pod nim. Nie wiem, kiedy to się
stało, ale jakimś cudem zniknęły czarne spodnie Max’a. Wyobraziłam sobie, że
przed oczami mam białe bokserki w czerwone serduszka. Zaśmiałam się, czym
wywołałam pytający uśmiech na twarzy chłopaka.
-Nie pytaj.- szepnęłam tylko i kontynuowałam.
W końcu poczułam, jak wsuwa palce pomiędzy moje biodra a gumkę
czarnych majtek. Uśmiechnęłam się tylko i odwdzięczyłam mu się tym samym.
Reszta potoczyła się sama, a całość była cudowna.
--------------------
Wiem, wiem nagrabiłam sobie u Was, nie pisząc o scenie +18,
ale myślę, że przedstawię dobre argumenty. Po pierwsze primo- nie pasował mi tu
opis, całej upojnej nocy. Po drugie primo- jak już wspomniałam to scena +18, a
ja siedemnaste urodzinki mam 18 marca, wiec myślę ze względu na mój wiek, że
nie umiałabym odpowiednio opisać tej sceny, aby oddała ona swoją namiętność i
miłość. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :)
Każdy pisze, jak potrafi. A i wyobraźnię można mieć bujną. Pewien francuski film "U niej w domu" - jest u mnie na blogu nawet wiersz, tylko chyba na poprzedniej wersji bloga. Jest filmem o chłopcu, który opisywał niektóre sceny tak, ze nawet uczący go teoretycznie profesor nie wiadomo, czy nie wpadł w jego pułapkę realizmu. Także można. Trzeba tylko uważać, by nie przesadzić z tym 18, bo tj. tam gdzieś na blogach trafił mi się jeden, co obecnie ma krwawą historię ma akceptację +18, tak trzeba uważać, by przy relacjach damsko-męskich, gdy są za bardzo na przód też taki znaczek dodawać. To jest w regulaminach pewnie bloga i innych, trzeba poszukać. maja takie trochę klauzulek na różne rzeczy:) ps. u mnei "Geek charming"
OdpowiedzUsuńHmmm... chyba muszę dziewczynom u mnie zapodać, że u Karen... kolejny post, bo jak widzę chyba śpią:)
OdpowiedzUsuńps. u mnie "Czekolada" - film, zapraszam. i dzięki za ost. komentarz:)
Kochanie!
OdpowiedzUsuńWOW, WOW, WOW, co to był za rozdział!! Ale mam wypieki na twarzy, ale jestem rozemocjonowana~! Niby nic, a jednak AŻ tyle. Opisałaś piękną sceną miłosną w subtelny sposób, zachowując całą zmysłowość, jaką zapewne chciałaś dać ten scenie. Jestem pod wrażeniem! Co więcej, stale się uśmiecham <3 <3 AAAAAAAAAAA! Co Ty ze mną zrobiłaś?
Wiesz co, Ty to szczwana bestia jesteś! Sądziłam, że Karen jest dziewicą ;p A tu taka niespodzianka!
Cholernie ciekawa jestem jak dalej potoczy się ich związek. Czy będą się trochę krępować tym wszystkim, czy przejdą do porządku dziennego, zwyczajnie.
Nie każ nam długo czekać na kolejny rozdział!
Kocham Maxa, kocham Karen, kocham to opowiadanie i kocham Ciebie!
Ściskam mocno, do utraty tchu :*
Kochana! Ja Ci na pewno wybaczę, że nie opisałaś całści. Dzięki temu oddałaś romantyzm i uczucie całej sytuacji, a nie seksualny akt. Pokazałaś, że to co się stało było czystym objawem wielkiej, gorącej miłości, która ocieka wręcz szacunkiem do drugiej osoby i to w tym wszystkim jest najpiekniejsze. Niesamowicie podobało mi się jak Karen wybiegła z pokoju i w spokoj przemyślała całą sytuację, a potem słowa Maxa, który nie chciał nalegać. To było niesamowite! Właśnie tak powinien wyglądać pierwszy raz każdej dziewczyny. I cieszę się, że stworzyłaś Karen jako szanującą się kobietę i Maxa jako idealnego faceta, który z niczym nie chce się spieszyć, a odczucia ukochanej są dla niego najważniejsze. Idealnie! I żałuję tylko, że pierwszy raz Karen nie należał do Maxa, a do Louisa, który całkowicie na to nie zasługiwał. No cóż, ludzie czasem popełniają błędy, ale Karen bardzo żałowała tego, że pozwoliła na ten śmiały ruch byłemu chłopakowi i to mnie cieszy. Dzięki temu nie chciała popełnić tego samego błędu z Maxem. Całość wyszła Ci świetnie i z czystym sumieniem przyznaję, że robisz coraz większe postępy w pisaniu. Oby tak dalej!:)
OdpowiedzUsuńŚciskam i pozdrawiam;*
I przy okazji powiadamiam, że pojawił się u mnie kolejny rozdział, na którego serdecznie zapraszam;)
Hej kochana :)
OdpowiedzUsuńTak jakby ludzie nie uprawiali seksu przed 18. Oczywiście nie mam ci za złe tego, że nie zdecydowałaś się opisać w pełni tej sceny. To tobie ma się podobać to co piszesz, rozśmieszył mnie tylko ten twój dodatek na dole...
Ale dzięki pominięciu tej sceny opowiadanie zyskało bardzo romantyczny i przepełniony u czuciem charakter. Widać, że ta dwójka darzy się niezwykłym uczuciem. Oby tak dalej.
Pozdrawiam,
Bella