sobota, 11 stycznia 2014

XXI. Rozmowa.

Dzisiaj dodaję nowy rozdzialik. Powiem Wam szczerze, że nie wyszedł mi dobrze. Myślałam, że będzie lepiej. No cóż... Zaległości u Was nadrobię za chwilę :) Miłego czytania :) Ściskam :*

------------------

Tego sylwestra nie zapomnę do końca mojego życia!!!! Bawiłam się świetnie, ale ostatniej godziny nie pamiętam. Wiem, że do domu wróciłam, a właściwie zostałam przywleczona około godziny szóstej. Tańce, zabawa, muzyka, szaleństwo, pełny luz….cudowne wspomnienia…

Następnego dnia, dom (nie domownicy, bo nikogo nie było)przywitał mnie w piżamie (nad ranem pół stojąc wzięłam prysznic i nie zwracając na nic uwagi przebrałam się w piżamę, po czym dosłownie walnęłam do łózka), z kubkiem kawy w ręce, rozwalonym kokiem na głowie i nieotwartą na informacje głową.

-Cześć śliczna!- tata około godziny czternastej trzydzieści wrócił ze spotkania z kolegami. Uwielbia takie noworoczne wypady.

-Cześć.- mruknęłam, siedząc na blacie w kuchni, po czym pociągnęłam kolejny łyk kawy. Jakiś taki dziwny smak miała.

-Kacyk???- powiedział, stawiając zakupy na stole. Rzucił klucze na blat i pocałował mnie w czoło.-Jak było???- zapytał zdejmując kurtkę w holu. Ja w tym czasie przeszłam z kuchni do salonu i usiadłam na fotelu.

-Ha! Ha!- zaśmiałam się.- Zajebiście. Tylko kurde nie pamiętam, ostatniej godziny.- zachichotałam cicho i skończyłam pić kawę. Wstałam i skierowałam się z powrotem do kuchni. Umyłam kubek i zajrzałam do lodówki.

-Ej, a może tak byś się ubrała???- zapytał z rozbawieniem.- Tyle czasu w piżamie???- tata zaczął rozpakowywać zakupy. Był ubrany w jasny ciepły golf i jeansy.

-Tato wstałam godzinę temu. Nie czekaj! OBUDZIŁAM SIĘ godzinę temu, WSTAŁAM Z ŁÓŻKA pół godziny temu.- wyjęłam butelkę schłodzonej wody z lodówki i pociągnęłam duży łyk.- Będę piła cały dzień.

Zaśmialiśmy się. Zajęłam się owocami i poukładałam je w miskach. Jakoś tak cicho w tym domu. Nikt się nie kręci, nikogo nie widać. Co jest grane???

-Tato??? Gdzie są wszyscy???- spytałam, po czym łyknęłam sporą ilość czystej wody.

-Mama i Lily na zakupach, Luke wybrał się do lasu, a Chris powinien być na górze.

-Strasznie cicho jak na niego.

-Ma gościa.- uśmiechnął się podejrzanie.

-Gościa???- wtedy właśnie ze schodów śmiejąc się zszedł Chris, a za nim…Samantha. Zatrzymali się, kiedy weszli do kuchni, a dziewczyna spuszczając głowę, założyła kosmyk włosów za ucho.

-Dzień dobry.- przywitała się.- Cześć Karen.- kiwnęłam głową, biorąc kolejny łyk wody.

-Przepraszam za mój wygląd, ale wczoraj był Sylwester i mam kaca.- usprawiedliwiłam się.

-Spokojnie. Wiem, jakie to uczucie i rozumiem cię.- czarnowłosa uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. Fajna jest. Polubiłam ją. Jeśli będzie w moim bratem, będę bardzo happy…

-O cholera.- prawie zachłystnęłam się wodą.- Muszę gdzieś zadzwonić.- po czym, nie zważając na protesty, pognałam do pokoju. Zaraz po wejściu i trzaśnięciu drzwiami, złapałam za telefon. Numer znałam na pamięć.

-No, cześć zabawowiczko. Co tam słychać???- usłyszałam jego głos, a lekka chrypka wywołała u mnie przyjemne dreszcze. Usiadłam na łóżku, podwijając jedną nogę.

-Eeee jest sprawa. Miałam ci powiedzieć wczoraaaaaj…ale był Sylwester, wkurzyłbyś się i całą zabawę diabli by wzięli…

-Karen, o co chodzi???- przerwał mi. No, i co??? Mam mu powiedzieć wprost, czy zataczać kółka??? Przygryzłam wargę, zmarszczyłam nos i wypaliłam…

-Umówiłam się z Louis’em na spotkanie, żeby pogadać o naszych stosunkach.- wciągnęłam gwałtownie powietrze, bo to zdanie wypowiedziałam na jednym wdechu. Zapadła długa cisza. Serce waliło mi jak oszalałe. Czego ja się tak właściwie bałam???- Max???- zapytałam w końcu.

-Z kim…z kim się umówiłaś???- wydukał.

-Max, tylko spokojnie. Chcę z nim porozmawiać. Pomyśl rozsądnie. A, może, poza jego wybrykami o potrzebach itp. chciał coś naprawić. Przecież tak naprawdę nie wiemy, w jakim dokładnie, celu przyszedł. Nie daliśmy mu dojść do słowa.-znowu cisza.- Max???

-Eeee poczekaj, poczekaj puuuuupupupupupuuu.- niemal widziałam jak zaczesuje włosy do tyłu i zatrzymuję się ręką z tyłu głowy.- Muszę to wszystko ułożyć. Ymmmmmmmmhhh …. Jesteś pewna, tego, co robisz???

-Tak. A robię to tylko dlatego, żeby w końcu, chociaż raz w życiu być prawdziwie szczęśliwą i oderwać się już od przeszłości związanej z Louis’em, która przeszkadzała mi między innymi w podjęciu pozytywnej decyzji, jeśli chodzi o ciebie.

-Okeeeeeeeej. Kiedy masz to spotkanie???

-Dzisiaj o szesnastej trzydzieści. (nie pisałam o tym, ale Karen w Sylwestra zadzwoniła do Louis’a i umówiła się na konkretną godzinę- przyp. autorki) Powiedz mi tylko, że nie masz nic przeciwko. Błagam. Bo jeśli tak to…

-Nie, nie. Znaczy, według mnie nie szedłbym tam sam. Ale skoro tobie to nie przeszkadza, to ja się nie wtrącam.- odetchnęłam.

-Dzięki. Przepraszam, że nie powiedziałam ci wcześniej. Nie chciałam psuć ci humoru….

-Wiem. Śliczna, spokojnie. Jak wrócisz, zadzwoń to wpadnę.- przerwał mi.

-Ok. Lecę. Do zobaczenia.- wymieniliśmy pożegnania i rozłączyliśmy się.

                                                                             (...)

„Dziesięć minut.”- pomyślałam, patrząc na zegarek w telefonie. Do kafejki przyszłam dwadzieścia minut temu. Na zewnątrz robiło się ciemno, latarnie już świeciły, a tutaj był niemały tłum. Każde miejsce było zajęte. Złapałam stolik przy oknie i teraz siedziałam, trzymając kubek kawy w rękach (za dużo jej pije xD), czekając na mojego rozmówcę. Wokół panowała wesoła atmosfera. Wszyscy śmiali się, żartowali, albo świętowali jakąś okazję. Wygrany mecz, urodziny, zaręczyny- jakiś chłopak oświadczył się swojej dziewczynie i po chwili w całym pomieszczeniu rozbrzmiały gromkie brawa. Kiedy wszystko się uspokoiło, uśmiechnęłam się, po czym wyjrzałam przez okno i przełknęłam głośno ślinę. Drzwi od kafejki właśnie otwierał znajomy mi blondyn. Utkwiłam w nim wzrok i obserwowałam go dopóki nie znalazł się naprzeciw mnie.

-Cześć.- przywitał się.- Przepraszam za spóźnienie.  

-W porządku. Nie szkodzi.- powiedziałam i usiedliśmy. Po chwili przyszła do nas Susanne i Louis złożył zamówienie.

-Więc, o czym chciałaś porozmawiać??

-O nas.- zrobił zdziwioną, a zarazem ucieszoną minę. Pokręciłam przecząco głową mówiąc:

-Nie Louis, to nie to, o czym myślisz. Nie wrócę do ciebie, choćby się waliło i paliło. Skrzywdziłeś mnie i tego ci nigdy nie wybaczę. Ale nie chcę mieć wrogów i męczy mnie już, to stałe myślenie o tobie i o tym, co zrobiłeś. Nie pozwala mi to normalnie żyć, przeszkadza w podejmowaniu decyzji. Dlatego chciałam, żebyśmy wszystko sobie wyjaśnili.- cały czas patrzyłam na niego. Przy mojej wypowiedzi, jego mina stopniowo stawała się coraz bardziej…przerażona?? W końcu, po długim zastanowieniu się, wziął wdech, rozejrzał się i zaczął:

-Dobrze, skoro tego chcesz. Zanim jednak, cokolwiek zdecydujesz, musisz wiedzieć, że nie przestałem cię kochać. Zawsze byłaś, jesteś i będziesz. To nigdy się nie zmieni. Bez względu na to, co zrobisz, będę o ciebie walczyć.- zaciął się, przy ostatnim zdaniu. „Coś mi tu śmierdzi kłamstwem.”

-Louis, nie wykluczaj tego, że prawdopodobnie polegniesz w tej walce. Nie będziemy znowu razem. Jestem teraz z Max’em i jak tak wezmę wszystko pod uwagę, to TERAZ jestem naprawdę szczęśliwa.- Sus przerwała nam rozmowę, przynosząc zamówienie, po czym kontynuowaliśmy.

-Dobra, dobra, dobra….huuuu- odetchnął jakby próbując się uspokoić.- Więc, na czym stoimy???

-Myślę, że…ja, zacznę wszystko na nowo i uwolnię się od twojej osoby, a ciebie proszę o nie utrudnianie mi tego. Znajdź nową drogę i podążaj nią. Zakochaj się, miej rodzinę i tak dalej. Wiesz…całkiem nowy świat, a my to…przeszłość.- wzruszyłam ramionami. Spuścił głowę i pomyślał chwilę. Żeby tylko nie zrobił afery, bo cała okolica by się dowiedziała…

-Ok.- szepnął, po czym powiedział głośniej- Ok. Nie będę więcej wchodził ci na głowę.- Co??????? Podniosłam brwi i zamrugałam kilkakrotnie.

-Tak…tak po prostu??? Zgadzasz się i już???- zapytałam, bo szczerze nie wierzyłam w to, co powiedział.

-Właśnie dotarło do mnie, że przez całą naszą znajomość, wyrządziłem ci więcej złego niż dobrego. Jezu, co się ze mną dzieje??? Przepraszam- i mówię to całkiem serio. Przepraszam, za wszystko, a już w szczególności za tą wycieczkę i Mellis’ę. Ja…po prostu…yhhh, nie wiem, co powiedzieć. Mogę ci chyba tylko życzyć szczęścia…w nowym życiu. – popatrzył na mnie. A ja wciąż zastanawiałam się nad jednym: Czy on mówi poważnie???

-Mówisz poważnie???- zadałam moje wcześniej nieme pytanie.

-Tak. A jeśli mi nie wierzysz, to powiedz, co mam zrobić, żeby to zmienić.

-Nie…nie wiem.- pokręciłam nerwowo głową.

-Dać ci coś, wyjechać z miasta, cokolwiek…

-Preferowałabym to drugie. Nie to, żebym kazała ci wyjeżdżać, ale byłoby mi łatwiej, gdybym nie widywała cię codziennie na ulicy…oczywiście nie musisz natychmiast.

-Miesiąc???- czy, czy on właśnie przystał na moją propozycję??? Wzruszyłam ramionami. – Chcesz się ode mnie uwolnić- rozumiem to i wiem, dlaczego. Nie rozumiem tylko jednej rzeczy:  jak ty to robisz??? Co ty w sobie masz, że ci ulegam???- zaśmialiśmy się krótko. -Czyli, między nami wszystko poukładane???- zapytał po dłuższej przerwie.

-Poukładane są niektóre sprawy, ale nie wiem, kiedy będę zdolna ci wybaczyć.- przytaknął.

-Dobra, ja się muszę zbierać, bo mam jeszcze jedno spotkanie.- wstał i zarzucił kurtkę.- Cieszę się, że porozmawialiśmy. Proszę.- podał pieniądze.

-Louis, nie…

-Przestań. Chociaż tak, po części mogę ci wszystko wynagrodzić: płacąc za kawę. Przepraszam jeszcze raz… Cześć.- odpowiedziałam, a potem odprowadziłam go wzrokiem, dopóki nie zniknął mi z pola widzenia.

Ludzie, coś tak mi się zdaje, że chyba właśnie poukładałam swoją przyszłość!!!!!!! Porozmawiałam z byłym i jakimś cudem, wygrałam. Louis wyjedzie, a ja po pewnym czasie o nim zapomnę. Za parę lat, kiedy prawdopodobnie będę szczęśliwą matką i żoną, spotykając go, uśmiechnę się i porozmawiam z nim. Przynajmniej, tak mi się wydaje. Czy tak będzie??? Nie mam pewności. Oczywiście, zostawił na moim sercu głęboką ranę i nie szybko zniknie z mojej czarnej listy, ale jak zapominamy o bólu po odejściu kogoś bliskiego na tamten świat, tak również możemy zapomnieć o takiej sytuacji. Nie przyjdzie to łatwo, ani też szybko, ale w miarę jak zajmę się innymi rzeczami i skupię na związku z Max’em, Louis pójdzie w zapomnienie.

Pomyślałam jeszcze trochę, po czym założyłam mój płaszcz, zawiązałam go w pasie i poszłam zapłacić. Susanne jest bardzo miła, przyjemnie się z nią rozmawia.

-Mówiłam ci dzisiaj, że ślicznie wyglądasz???!!!- zapytała, kiedy opuszczałam kafejkę.

-Dzięki!!!- odkrzyknęłam przez ramię i przekroczyłam próg. Ślicznie??? Czarne rurki w zestawieniu z czerwonym golfem z rękawami trzy czwarte, czarnymi kozakami i moją osobą, tworzą coś pięknego???

Na zewnątrz było ciemno, ale co parę metrów stały latarnie, więc drogę do domu miałam oświetloną. Pisałam SMSy z Jessic’ą i umówiłyśmy się jutro u niej. Oczywiście, zażądała szczegółowego opisu z mojej strony.

Jednak, cały czas, kilka pytań nie dawało mi spokoju. Czy Louis naprawdę mówił serio??? Czy naprawdę go już nie zobaczę??? Czy naprawdę, nigdy nie stanie mi już na drodze??? Czy naprawdę, uwolniłam się od niego???

Czy Louis Mickelson na dobre zniknie z mojego serca???

5 komentarzy:

  1. Fikuśna-Wikuśka11 stycznia 2014 21:38

    UUUUUUUUUUUUU szykuje się akcja.
    Ale zastanawia mnie ostatnie zdanie
    . Mmmmm tajemnica
    Rozdział śliczniutki!!!
    A ja mam złą nowinę!!!
    Przestaję pisać for ever!!!!
    Mam ogromną wenę ale nie mam czasu pisać więc papa!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, świetny rozdział!
    Bardzo mnie zaskoczyłaś, bo nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy podczs rozmowy z Luisem i takiej spokojnej reakcji Maxa. Byłam wręcz przekonana, że Max zacznie się martwić, czy Karen nie wróci do byłego albo że się zdenerwuje, ale jak zwykle powalił mnie na kolana swoją postawą. Widać, że jest doroślejszy niż wskazuje na to jego wiek. Nie robi awantur o byle co, tylko zawsze stara się zrozumieć. Ideał! Tym bardziej, że coraz wyraźniej widać, jakim zaufaniem ją darzy. A to jest mega słodkie!

    Nie wierzę w dobre intencje Louisa. Coś mi się wydaje, że ta jego skrucha i ustępliwość jest tylko na pokaz i namiesza jeszcze sporo. No, ale nie mogę być tego pewna, bo Ty ciągle mnie zaskakujesz!:) Uwielbiam to;)

    Czekam na kolejną notkę i bardzo dziękuję za Twój komentarz u mnie;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej Kochana!

    Jak to rozdział nie wyszedł Ci dobrze? Bzdury opowiadasz!!! Jest świetny, cudownie napisany!!!! <3 <3
    Haha, uśmiałam się z kaca Karen. No cóż, dobrze, że chociaż fajnie bawiła się na sylwku. Nie pamięta ostatniej godziny? Ha, skąd ja to znam? ;) Ale właśnie dla takich chwil warto się bawić. Kac to kac, przeżyje się. Ale potem mamy okazję pośmiać się z samych siebie, jacy to byliśmy głupi i w ogóle.
    Zdziwiła mnie obecność Samanthy i Chrisa. Ale nie powiem, że nie uszczęśliwiła. Ta dwójka tworzyłaby cudowną parę! <3 No i w o czach Karen Samantha jest fajną dziewczyną, więc ja tam nie widzę przeszkód ;p
    Sądziłam, że Max będzie zły że Karen tak na ostatnią chwilę powiedziała mu o spotkaniu ze swoim byłym. Ale Max zachował się cudownie. Jezuuu, jaki on jest cudowny!!! <3 Normalnie lovciam :D
    Rozmowa Karen z Louisem przebiegła w miłej atmosferze. Jestem tak samo zdziwiona jak Karen. Chłopak zachował się w porządku, ale według mnie coś tutaj śmierdzi. Louis zaewne planuje coś niecnego, a to ich "pogodzenie" ma zapewne odwrócić Karen od jego prawdziwych zamiarów. No ni, czekam kochana niecierpliwie na kolejny rozdział. Pisz szybko! Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja droga, info do Ciebie. Zapisane mam, że prosiłaś o "Priest" wierszem - będzie dziś- wieczorem

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawda, że niektóre rzeczy ciężko się zapomina. A nie każdy, jak filmowy Damon na przykład, czy jakiś inny wapmir z Pamiętników Wampirów, może wyłączyć emocje....
    ps. Kontrowersyjnie i długo wczoraj, a krótko wierszem na dziś.
    Zapraszam na "Opowieści z Narnii". Verseomovie

    OdpowiedzUsuń