sobota, 4 stycznia 2014

XX. Sylwester.

Hej, hej!!! :) Przepraszam, że tak późno, ale się nie wyrobiłam. Także poniżej macie sylwestrowy rozdział :) Mama nadzieję, że się spodoba. Następny wpis pojawi się prawdopodobnie w przyszły weekend. sciskam gorąco :*

--------------------

Obudziło mnie chłodne powietrze wpadające do mojego pokoju, przez uchylone drzwi balkonu. Jęknęłam i odwracając się, spojrzałam na zegarek. „Dziesiąta”- ta myśl kuła mój umysł. Nie spałam do godziny piątej, zadręczając swój umysł. Może gdybym nie zmieszała, tych wszystkich emocji i wspomnień, to jakoś doszlibyśmy do porozumienia. Może gdybym się uspokoiła, nie spędziłabym nocy, z podkulonymi nogami i łzami w oczach. Przecież, teraz mam Max’a i jestem z nim szczęśliwa. Nie chcę mieć wrogów i jak się teraz zastanowić, to w sumie, może mogłabym pogodzić się z Louis’em. Nie mówię WYBACZYĆ MU tylko POGODZIĆ SIĘ z nim. Nie mówię też, że to będzie proste, ale nie chcę znowu mieć spapranego życia, nosz kurczę.
                                               …………………………………………………………………………………
Zrobię to….tak….zrobię to. Muszę to zrobić. Cholernie mnie skrzywdził, ale chciał to naprawić….chyba. Ale kiedy zaczął wywyższać się nad Max’em, gadać głupoty o potrzebach….yhhh…
Pokręciłam głową i wstałam. Cienka koszulka lekko falowała łaskocząc mnie po brzuchu, kiedy szłam zamknąć drzwi balkonowe. Potem skierowałam się do szafy. Wyjęłam z niej fioletowe rurki i czarną bluzkę zsuwającą się z jednego ramienia. Z komody obok wzięłam czarną bieliznę i skierowałam się do łazienki. Po porannej toalecie i ubraniu się, spięłam włosy w luźnego koka i skierowałam się na dół.

-Cześć wszystkim.- powiedziałam wchodząc do kuchni. Mama, tata i Luke z ciocią Lily na kolanach siedzieli przy stole. W całym pomieszczeniu pachniało kawą.

-Karen.- ciocia mało mnie nie udusiła.- Wszystko w porządku???- popatrzyła mi w oczy, odgarniając samotne kosmyki włosów z mojego czoła. Pokiwałam twierdząco głową.

-Zjesz coś???- Luke jak zawsze, martwi się o żołądek. Żarłok jeden :)

-Yhy. Mam ochotę na naleśniki.

-Się robi.- Luke w trybie natychmiastowym znalazł się przy kuchni. Usiadłam na wolnym krześle koło mamy. Wzięła mnie za rękę.

-Proszę.- tata podał mi kubek z kawą. Posłałam mu uśmiech.

-Zdecydowałam.- powiedziałam. Wszyscy spojrzeli na mnie. Nawet Luke, smażący naleśniki, kątem oka patrzył na mnie.- Porozmawiam z Louis’em i spróbuję się z nim pogodzić. Zapadła cisza.

-Jesteś pewna???- zapytała mama.

-Jak niczego nigdy dotąd. Jestem z Max’em szczęśliwa. Nie chcę mieć wrogów. No, może poza Kate. Z nią, to ja chyba nigdy do porozumienia nie dojdę.- zaśmialiśmy się krótko.

-Kiedy???- kolejne pytanie padło z ust mamy.

-Nie wiem. Może nawet dzisiaj. Ale najpierw jestem umówiona z Jess na zakupy.

                                                                              (…)

Po śniadaniu, zadzwoniłam do przyjaciółki i ustaliłyśmy, że spotykamy się w centrum za pół godziny. Także poinformowałam rodzinkę, że wychodzę, założyłam płaszcz i kozaki, po czym ulotniłam się z domu.  W połowie drogi zdobyłam się na odwagę, wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer. Mama nadzieję, że go nie zmienił.

-Karen???- usłyszałam jego głos po dwóch sygnałach.

-Cześć…-przełknęłam ślinę-…Louis. Musimy pogadać.

-Jasne. Co tylko chcesz. O co chodzi???

-To nie jest rozmowa na telefon. Spotkamy się dziś wieczorem???

-Dziś nie mogę. Tymczasowo nie ma mnie w San Diego. Dopiero po Sylwestrze będę z powrotem.

-Aha, no ok. To, co, po nowym roku???

-Jasne. Nie ma sprawy. Gdzie???

-W kafejce, niedaleko centrum. Wiesz gdzie to jest???

-Tak. To, do zobaczenia.

Rozłączyłam się, bez słowa pożegnania i wzięłam głęboki oddech. Śnieg skrzypiał pod podeszwami moich butów, kiedy przekraczałam ulicę.  Jeszcze parę kroków i będę w centrum. Wszystko w około pokrywał śnieg. Całe dwa dni padało, teraz świeciło słońce. Kiedy dotarłam na miejsce, zobaczyłam największy tłum. Nawet większy niż przed świętami. Wszyscy szykują się na Sylwestra. W centrum znajduje się jedna, duża, naprawdę duża restauracja i to właśnie tam urządzają Sylwestra- jak większość imprez. Rozejrzałam się dookoła. Ludzi stojąc na drabinach, ozdabiali sklepy i restauracje z zewnątrz. Wewnątrz też był niezły ruch.  Po środku placu stała ogromna choinka, ubrana tyko w złote lampki. Po chwili stanęłam przed, znajomym już, pięciopiętrowym budynku.
                                                                              (…)

-Aaaaaaaa, co myślisz o tej???- Jessica zadała to pytanie o raz dziesiąty, trzymając w ręku złota sukienkę całą w błyszczących cekinach. Siedziałam na wielkiej pufie w jednym ze sklepów i oceniałam sukienki na sylwka, które proponowała mi przyjaciółka.

-Pas.- Jessica tym razem nic nie kupowała. Powiedziała, że ma dosyć ciuchów i coś znajdzie. Skupiła się tylko na mnie.

-Uhhhh. Wybryk natury.- warknęła z uśmiechem. Wytknęłam jej język i wstałam, po czym zatapiając się w milionie sukienek zaczęłam przeczesywać materiały.

Przejrzałam chyba milion sukienek, spódnic, kombinezonów itp. I w rezultacie wybrałam taką sukienkę.. Ku mojemu zdziwieniu te zakupy nie przyprawiały mnie o bóle głowy. Nawet mi się podobało. Zdaje mi się, że dzięki Jess przestawiłam się na normę… ni to chłopczyca, ni to barbie… tak pomiędzy :)

Potem przyszedł czas na buty, ale po pół godzinie w sklepie zrezygnowałyśmy, bo przypomniało mi się, że do nowo nabytej sukienki, będą pasować szpilki, w których byłam na pamiętnym balu.

-Teraz do jubileraaaaa!!!!- Jessica pisnęła, kiedy jechałyśmy ruchomymi schodami na czwarte piętro. Pokręciłam z uśmiechem głowa. Ta dziewczyna ma jobla.

-Czasami myślę, że naprawdę brakuje ci piątej klepki.- powiedziałam, po cym wybuchłyśmy śmiechem.
W głośnikach leciała jakaś stara piosenka, a my wolnym krokiem, pijąc kawę zmierzałyśmy w stronę sklepu z błyskotkami.

-Umówiłam się z Louis’em.- powiedziałam totalnie na luzie. Dziewczyna zakrztusiła się kawą i przez chwilę kaszlała zasłaniając usta.

-Żartujesz???- powiedziała, z ręką przy twarzy.

-Nie.- kiedy dłuższy czas wpatrywała się we mnie przerażonym wzrokiem dodałam- Spokojnie. Mam wszystko pod kontrolą.- poruszyłam brwiami w górę i w dół, biorąc ostatni duży łyk kawy.

Wyrzuciłyśmy kubki do najbliższego kosza na śmieci i weszłyśmy do sklepu. Kręciłyśmy się pomiędzy gablotkami, szukając sobie kolczyków. Po dziesięciu minutach w końcu wybrałam odpowiednie do sylwestrowego stroju.

Wychodząc z centrum handlowego, myślałam już tylko o zabawie i nie mogłam się jej doczekać.

                                                                       (…)

-Hej śliczna.- usłyszałam głos Max’a. Odwróciłam się na krześle przy toaletce. Stał w ciemnych jeansach i białej koszuli, oparty bokiem o framugę z rękami w kieszeniach. Wyglądał cholernie seksownie.
-Witam.- odpowiedziałam, jeszcze chwilę na niego popatrzyłam, po czym cmoknęłam i wróciłam do malowania rzęs.

-Śliczna jesteś.- spojrzałam na jego odbicie w lusterku. Pożerał mnie wzrokiem.

-Dobrze się czujesz???- zapytałam zakrywając tusz. Chłopak zawiesił się na chwilę, potem bujnął do tyłu i wszedł do środka.

-Nie wiem. Może ten drink u Rick’a nie był zbyt….odpowiedni.- szepnął odgarniając moje włosy i całując mnie w szyję. Uśmiechnęłam się.

-Taaaaa, cały Max.- pocałowałam go.- Zbieramy się.- powiedziałam wstając.

Pogasiłam światła, zostawiając tylko kolorowe lampki, wzięłam czarną torebkę, w której miałam telefon, usteczki i błyszczyk, pociągnęłam mojego chłopaka za rękę i zeszliśmy na dół. Rodzice, Luke i ciocia Lily również wychodzili na imprezę tylko nie tam, gdzie my. Umówili się u znajomych. Mama miała na sobie czerwoną sukienkę do połowy uda z krótkim rękawem. Ciocia Lily błękitną sukienkę bez rękawów z luźnym dołem i dopasowaną górą. Tata i Luke wyglądali podobnie, różnili się jedynie, kolorem koszuli. Tata miał jasno czerwoną, Luke błękitną. Pożegnaliśmy się składając sobie wcześniejsze życzenia i po ubraniu się, wyszliśmy. Max objął mnie ramieniem, kiedy szliśmy do centrum. Po paru minutach drogi dobiegła do nas głośna muzyka. Zabawa trwała już od godziny. Kevin i Jess powinni już być na miejscu. Weszliśmy do środka restauracji i napotkaliśmy duuuuuuużo osób. Uśmiechnęłam się na widok sceny gdzie stał DJ, ponieważ prawdopodobnie, chłopaki (mam na myśli Max’a i zespół) coś nam dziś zagrają. Byłam tego pewna, kiedy zauważyłam stojące instrumenty. Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu Kevina. Nie było go u nas na Wigilii, bo chciał spędzić święta z mamą. Rozumiem go i nie mam mu za złe jego nieobecności. Po chwili zauważyłam go. Ale to nie był ten sam Kevin, który na każdej dyskotece stał pod oknem, opierając się o parapet i czekał na mnie. O nie!!! Otóż mój drogi przyjaciel, owszem stał pod oknem, oparty o parapet, ale obejmował i czule całował pewną osóbkę o blond włosach w turkusowej sukience z dopasowaną górą, a luźnym dołem, pokrytym cienką siateczką. Uśmiechnęłam się podnosząc brwi i puknęłam Max’a łokciem.

-Co jest???- zapytał odrywając wzrok od tłumu.

-Zobacz, co wyrabia twoja siostra, kiedy nikogo przy niej nie ma.- powiedziałam pokazując na przyjaciół i cicho zaśmiałam się z jego miny, którą przybrał na krótką chwilę.

-Wow. Mocne.- skomentował, całą sytuację.

-Haha, chodź.- pociągnęłam go w stronę zakochanych.- Cześć gołąbeczki.- przywitałam się, siadając na parapecie obok nich. Oderwali się od siebie i zdziwieni patrzyli to na mnie, to na liska. Jess otrzeźwiała, jako pierwsza.

-O jesteście już.

-Już???- zapytał Max.- Stoimy tu od bitych dziesięciu minut, ale wy nas nawet nie słyszeliście.- po kryjomu puścił mi oczko. Przyłożyłam pięść do ust, żeby ukryć uśmiech.

-Poważnie??- Kevin skierował to pytanie do mnie. Potrząsnęłam twierdząco głową.

-Gorzka prawda, przed zabawą, źle wpływa na trawienie.- stwierdziła Jessica łapiąc się za brzuch.

Wybuchliśmy śmiechem. Przyjaciele dali nam tym do zrozumienia, że wiedzą o naszym żarcie.

                                                                  (…)

Potem była już tylko zabawa. Tańczyłam z Max’em, z Kevinem, z Jessic’ą, a nawet z Rick’iem i Nathan’em- chłopakami z zespołu. Zabawa na całego. Wypiliśmy każdy po jednym piwie i opróżniliśmy we czwórkę jedną butelkę wina. Później Jess zgadała się z barmanem i przystojny Latynos podał nam drinki różowo fioletowej barwy.

-Ale nie zamienię się w szczura??- spytałam przyglądając się kolorowemu napojowi.

-Raczej nie. O takim przypadku jak dotychczas nic mi nie wiadomo.- odpowiedział barman z uwodzicielskim uśmiechem, opierając się o bar.

-Karen. Czytasz za dużo książek.- skwitowała Jess i pociągnęła duży łyk napoju przez słomkę.

Zabawa trwała w najlepsze. Dziewczyny ubrane w świecące sukienki, spódnice, a nawet spodnie i topy wirowały w ramionach swoich parterów z reguły, ubranych w jeansy i koszule, tak jak Max i Kevin. Mało, który założył T-shirt, albo koszulkę na ramiączka. W tłumie dojrzałam Kate ubraną w małą czarną i złote błyskotki. Nie potrzeba było dużo, aby materiał pokazał zebranym osobom, co ta dziewczyna ma pod sukienką. Tańczyła z Drake’em, ale Jessica miała to najwyraźniej głęboko w… nosie. Trzy czwarte społeczności zebranej w restauracji szalało na parkiecie, alkohol lał się kilometrami. Najlepszy Sylwester, na jakim byłam.
Po długim czasie tańczenia, muzyka ucichła a w Sali rozbrzmiał głos DJ

„Ludzie kochani, ale impreza!!! No tego to się nie spodziewałem. Dziwne, że jeszcze straż nie przyjechała i że jeszcze nic się nie pali, bo na parkiecie dziki ogień. - wszyscy się zaśmiali.- Dobrze, teraz mała przerwa, zakładamy płaszczyki, kurtki itp. I razem z lampkami szampana, które zaraz otrzymacie, wychodzimy na plac, odliczać do Nowego Roku.”

Chwilę potem kilka dziewczyn porozdawało kieliszki, a panowie porozlewali szampana. Potem wyszliśmy z budynku , odliczyliśmy od dziesięciu, a po jedynce czarne niebo rozświetliły kolorowe fajerwerki. Leciały w górę, zostawiając za sobą kolorowe pasma, by później rozbić się w piękne pióropusze. Ludzie zaczęli składać sobie życzenia noworoczne. Nasza czwórka postąpiła tak samo. Po życzeniach, tłum z powrotem skierował się do wnętrz, a Max gdzieś zniknął. Kiedy na powrót zaczęła grać muzyka, a zebrani zaczęli się bawić, rozpoczęłam poszukiwania. Nic, zero, nigdzie go nie było. Piosenka dobiegła końca, a po sali przebiegł niemiły pisk mikrofonu.

-Witam, witam!!! Jak się bawicie??- wszyscy wykrzyczeli „łuuuuuuuu”. Stanęłam jak w ryta, po czym z uśmiechem odwróciłam się do sceny. Przy mikrofonie z gitarą przewieszoną przez ramię stał Max. Rick siedział przy perkusji, Nathan i Jamie z boku z gitarami elektrycznymi, a Tyler przy keyboardzie- Mamy dla was przygotowany taki noworoczny występ. Na dobry nowy rok. Wszystkiego najlepszego dla wszystkich!!!

Chłopaki zaczęli koncert. Grali covery piosenek (np. Maroon 5 - Moves Like Jagger, Ke$ha - Your Love Is My Drug, Wally Lopez - You Can't Stop the Beat, Pharrell Williams - Happy, Nine Inch Nails - Every Day is Exactly the Same). Przy piosence Bruno Mars- Just The Way You Are, Max nie spuszczał ze mnie wzroku. Wtedy naszła mnie myśl- „Czy ja na niego zasługuję??? Czy przeznaczenie naprawdę chciało, żebyśmy byli razem???”…


Ludzie wymęczyli chłopaków i po piętnastej piosence, koncert się skończył, a na scenie znowu pojawił się DJ. Impreza nieprzerwalnie trwała. Max wrócił zza kulis i od razu porwał mnie na parkiet. Jessica szalała z Kevin’em. Alkohol znów poszedł w ruch, muzyka przeżerała się przez skórę, aż do żył, podłoga trzęsła od nacisku ciał, a my korzystaliśmy z wolności.

9 komentarzy:

  1. Zapraszam na przedostatni rozdział Katiny;) Twój przeczytam i skomentuję gdy tylko będę miała chwilkę;) Studia, sama rozumiesz;/ Ściskam;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka Kochana!

    Co masz na myśli, pisząc że masz ochotę zrobić film z mojego opowiadania? ;) Jakieś propozycje??

    A teraz wracając do Twojego rozdziału. Jest boski!!! Po prostu boski! <3
    Karen wciąż myśli o tym, co nawyczyniał Louis. A powinna mieć to gdzieś! Po prostu gdzieś! Ja rozumiem że ma z nim jeszcze jakieś nierozwiązane sprawy, ale Louis nie zasługuje na wybaczenia, a nawet rozmowę. Powinna go kopnąć w tyłek! Ale nie powiem, Karen zachowała się bardzo dojrzale umawiając się z nim na to spotkanie. Niepokoję się tylko tym jak chłopak się tam zachowa, a może będzie chciał ją odzyskać wszelkimi możliwymi sposobami. No i co na to Max? Czy Karen ukryje przed nim to spotkanie? Oj mam nadzieję że nie, to mogło by nieźle namieszać. Jak ja nienawidzę takich niesnasków!
    Luke jest kochany <3 Jeny, niech on nie wyjeżdża. To taki dobry duch, który strzeże Karen. Bardzo fajnie wykreowałaś tę postać.
    No i przed sylwestrem nieodzowne zakupy z Jessicą. Czasem odnoszę wrażenie, że dla Jessicy nie liczy się nic poza zakupami ;) Taka przyjaciółka na dłuższą metę może stać się... męcząca.
    A więc Kevin i Jess są oficjalnie parą. Jeeej, fajnie że się nie kryją i że doszli do tego, że tworzą taką fajną parę.
    Wciąż rozczula mnie to określenie Maxa "Lisek". Słodkie to takie. Mam tylko zastrzeżenie, pisz je każdorazowo z dużej litery, bo to jest jakby pseudonim i tak jest poprawnie.
    Impreza sylwestrowa przyjaciół musiała być nieziemska! Aż się tęskni za kolejnym Sylwestrem! Aaaach, szkoda że to dopiero za rok! ;)

    Troszkę błędów w tekście:

    ^ "Dziesiąta”- ta myśl kuła mój umysł. Nie spałam do godziny piątej, zadręczając swój umysł. " - Powtórzenie słowa "umysł"
    ^ "Mama nadzieję, że go nie zmienił." - Mam nadzieję
    ^ "Czasami myślę, że naprawdę brakuje ci piątej klepki.- powiedziałam, po cym wybuchłyśmy śmiechem." - PO CZYM
    ^ "Stanęłam jak w ryta" - WRYTA

    Tyle kochana :) Czekam na nn! Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana! Dziękuję za Twój komentarz. Był cudowny! Nie wiesz ile radości mi nim sprawiłaś;) mam nadzieję, że "Tajemnica..." przypadnie Ci do gustu tak jak "Katina":)

    A co do pytania. Spróbuj wejść w "Ustawienia" i "Język i formatowanie". I zobacz jaką masz ustawioną strefę czasową. Ja mam "Środkowoeuropejski- Praga" i jest ok:)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie jest już nowy rozdział "Odrobiny szaleństwa", na który zapraszam w wolnej chwili.
    Ściskam, Alex

    OdpowiedzUsuń
  5. Komentarz wyszedł Ci przecudny! <3<3<3 Nigdy go nie usunę!! Wydrukuję sobie i powieszą na ścianie! :D Kochana jesteś, wiesz? Dzięki bardzo. To ty poprawiłaś mi humor! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że tutaj, ale zakładki SPAM nie widać. Jeżeli jesteś zła, po prostu usuń komentarz.;)

    Diana Crossword ma dwadzieścia cztery lata. Na swoim koncie ma studia prawnicze, które z łatwością zdała między innymi swoim charakterkiem. Jest ambitną kobietą, twardo stąpa po ziemi.... Ale to się zmienia, kiedy poznaje James'a Scoot'a - biznesmena z oczami niebieskimi jak czyste niebo.
    Poszukując pracy, znajduje ofertę klubu, który z chęcią przyjmie kelnerki. Nie czekając długo, na drugi dzień idzie na rozmowę z niejakim panem Scootem. Co się okazuje? Pan Scoot ją wystawia, zostawiając ją sam na sam z jego bratem, który jest olśniewająco przystojny.
    Już po kilku dniach, poznaje swojego szefa. I nie wiedząc, co robi, zakochuje się w nim. A to jest najgorsze, co mogła zrobić...
    Czy wpatrując sobie w oczy, zobaczą coś innego, niż tylko pożądanie? Oboje zatajeni uczuciami, zranieni - prawie tacy sami, jednak różniący się od siebie.
    Połączy ich coś więcej? Czy ktoś im stanie na drodze?
    Jeżeli lubisz czytać romanse lub po prostu jesteś zaintrygowana/y ciągiem zdarzeń, zapraszam:
    http://twenty-secrets-of-love.blogspot.com/ - miłość nie ma tylko jednego sekretu.

    OdpowiedzUsuń
  7. PO pierwsze super z tym koncertem, bardzo miłe, dwa. Jak Mars'a zawsze traktowałam po jednej jedynej piosence z Twilight dawien już w sumie dawna, tak patrzę tytuł, nic mi nie mów. Załączam, słucham znam w sumie, ale zbytnio mi nie przypadała do dziś. Dziś spojrzałam na teledysk. I to on chyba wspomógł piosenkę, urosła w oczach:) to w sumie na razie tyle:)
    A... i ładna sentencja z boku "bo jesteś inna" :) Przypomina mi pytanie Sandry Bullock w jednym filmie (rozwinięcie wierszem na starej wersji bloga - Blind...czy coś), gdzie pada pytanie, czy jest dobra i co na to słyszy:)
    ps. na dalekiej Antarktydzie było wczoraj, a zaś Harry Potter i Hardodziób jest dziś wierszem, Verse movie zaprasza

    OdpowiedzUsuń
  8. Weszłam, żeby powiadomić Cię o nowym rozdziale (co właśnie w tym momencie robie- powiadamiam, że jest nowy rozdział:D ) i z zaskoczeniem stwierdziłam, że nie napisałam Ci komentarza. Nie wiem jak to możliwe, bo byłam pewna, że pisałam;/ No ale może się nie zapisał...

    Więc jeszcze raz. Czytając Twój rozdział uśmiechałam się do siebie jak głupia, bo jako że dodałaś go kilka dni po Sylwestrze moje wspomnienia z niego były świeże. I za to wywołanie uśmiechu Ci dziękujęl;D Karen jest straszną szczęściarą. Wspaniały chłopak, przyjaciele, rodzina i jeszcze TAKI Sylwester. Nic tylko zazdrościć! Cieszę się, że zdecydowała się na rozmowę z tym dupkiem Louisem. Ale wcale nie dziwię się zdziwieniom wszystkich, gdy o tym mówiła. Nie wychwyciłam tylko jednej rzeczy. Czyżby nie powiedziała Maxowi? bardzo obawiam się, by nie dowiedział się po fakcie albo od kogoś bo mogło by go to zaboleć. Mam nadzieję, że Karen mu powie.

    Rozdział cudowny! Nie wiem jak Ty to robisz, ale w opisywaniu szczęścia jesteś świetna;) Nie mogę doczekać się następnej części;)

    Ściskam;*

    OdpowiedzUsuń
  9. A Sandra Bullock i... Już dziś wiersze o filmie "Dom nad jeziorem", zapraszam

    OdpowiedzUsuń