poniedziałek, 30 grudnia 2013

XI. Dziwny dzień.

No i co tu dalej począć??? Chodzisz z chłopakiem…hola!! Z ciachem szkolnym. Haha!!! A te miny dziewczyn, kiedy idziemy po korytarzu trzymając się za ręce, albo obejmując się…haha bezcenne. Minęły dwa tygodnie, od pamiętnej nocy, na schodach mojego domu i jak na razie jestem zadowolona. Max spełnia się w swojej roli śpiewająco. Broni mnie, rozpieszcza, zabiera na wycieczki, czasami wagary, spędza ze mną czas, rozumie mnie, kiedy czegoś nie chcę i daje spokój. Przez drugi tydzień naszego związku, leżałam chora w łóżku. Gorączka, kaszel, katar, zatkane zatoki, brak siły itp. Wiecie jak to jest. No, to mój drogi Max oblegał mnie jak wartownik. Gorąca herbatka z cytrynką i śniadanko, co rano. Potem szedł do szkoły, więc nie było go z siedem godzin, ale potem wracał prościutko do mnie. Robił obiad, albo odgrzewał to, co mama wczoraj ugotowała. Oczywiście chciał podać do łóżka, ale spotkał się ze sprzeciwem i w rezultacie, konsumowałam każdy obiad przy kuchennym stole. Lekcje odrabiał na brzegu mojego łóżka, albo przy moim biurku. Siedział u mnie do godziny 22:00 CO DZIEŃ!!!! To sprawiło, że zdobył moje zaufanie w 100%, a także spodobał się moim rodzicom. No i oczywiście, wziął się i zakolegował z moim braciszkiem i już nawet umówili się do salonu gier. Będę musiała pogadać z Chris’em, żeby nie zarażał mojego chłopaka wirusem gier. Słowem- Max zaaklimatyzował się w mojej rodzince i tak jakby, wbił się w nią. Jednak, czuję się jakbym go wykorzystywała…
Jednak, jest coś jeszcze. Od kiedy zaczęłam się spotykać z Max’em, Jessica coraz rzadziej ze mną gada. Poza wspólnymi lekcjami, kiedy siedzimy razem, nie gadamy prawie wcale. Chyba, że jakiś nauczyciel połączy nas do referatu. Nie wiem, co się dzieje. Ale się dowiem.
                                                                                              (…)
-Jessica!!!- krzyknęłam, kiedy ujrzałam ją kilka kroków przede mną. Stała oparta o ścianę, jedną podeszwę wbijając w żółtą tapetę. Pisała coś na telefonie. Prawdopodobnie SMSa do Kevin’a. Podniosła głowę, kiedy mnie usłyszała.
-Hej. Co tam???- zapytała chowając telefon do kieszeni jasnych rurek.
-Eeeee. Nie będę owijać w bawełnę. Zapytam wprost…-ok, myślałam, że to będzie łatwiejsze.
-No??- zapytała podnosząc brwi.
-Czemu, czemu nie jest pomiędzy nami tak, jak było kiedyś???- spytałam na jednym wdechu.
-To znaczy??- ruszyłyśmy w stronę klasy.
-Nie rozmawiamy tak dużo, nie spotykamy się po lekcjach, nie chodzimy na imprezy. Nawet zakupy, poszły już w zapomnienie. Dlaczego??
-No, wiesz. Masz chłopaka i w ogóle. – podniosłam brwi.
-No, ty chyba żartujesz. Myślisz, że przez Max’a odsunę się od ciebie???
-Nie ale…Nie chcę się narzucać i przeszkadzać wam. Widać, że jesteście razem szczęśliwi.- wzruszyła ramionami.
-Jess. Nie chcesz przeszkadzać??? Jesteś moją przyjaciółką.
-Wiem, że jestem. Ty też jesteś moją przyjaciółką, ale zrozum, nie chcę pomiędzy was wchodzić.- co ona gada???
-Jessica. Przez ostatni tydzień, leżałam bez życia w łóżku, a ty nawet jednego wieczoru nie przyszłaś. Nie zadzwoniłaś, nie napisałaś. Wiesz, jak mi byłaś wtedy potrzebna??? Wiesz, jak mi ciebie brakowało???
-Przepraszam, ale wiedziałam, że jesteś pod opieką Max’a. Nie…- przerwałam jej.
-Nie chciałaś przeszkadzać.
-Właśnie.- zdałam sobie sprawę, że stoimy przed drzwiami klasy.
-Jess, nie przeszkadzasz. Powiedz, dlaczego się oddalasz, kiedy ja jestem z Max’em???- zadzwonił dzwonek. Jess tylko przeniosła wzrok na wnętrze klasy, obrzuciła mnie krótkim spojrzeniem i weszła do środka. Wywróciłam oczami i podążyłam za nią. Usiadła z Miriam. Coś jest nie tak. Rozglądnęłam się po klasie. Jedyne wolne miejsce to koło Kevina, pod oknami. Usiadłam koło niego, wpatrując się w siedzącą przede mną, w środkowym rzędzie blondynę.
-Hej Karen! Też się cieszę, że cię widzę.- usłyszałam głos przyjaciela.
-Co??- popatrzyłam na niego.- A, tak. Jasne, cześć.
-Aha. Dobra nawijaj, co jest????
-Jessica oddala się ode mnie, coraz bardziej. Im częściej jestem z Max’em, tym rzadziej widuję ją.
-Zapytaj, dlaczego z tobą nie rozmawia.
-A myślisz, że co ja zrobiłam, jak tylko przyszłam do szkoły???- popatrzyłam na niego, z „bykowca”.
-No i co powiedziała???
-Że nie chce nam przeszkadzać. Nie chce wchodzić pomiędzy mnie, a Max’a.
-Może to tylko chwilowe.- pokręciłam przecząco głową.
-Nie sądzę. Co gorsza, myślę, że to ma coś wspólnego z Max’em…
                                                                              (…)
Dzień, jak co dzień. Lekcje minęły nad wyraz normalnie. Zero kartkówek, zero pytania. Tylko siedzisz w ławce i słuchasz, co ten palant gada pod tablicą i ewentualnie przepisujesz i robisz notatki. Na lanchu siedziałam z Max’em i chłopakami z zespołu, o którym oczywiście nic nie wiem. Na chwilę dosiadł się do nas Kevin i powiem, że nawet dobrze się dogadywał. Jessici już więcej nie spotkałam.
Wyszłam ze szkoły, zasuwając torbę. Jesienne kolorki, nadawały trawnikowi i drzewom wokoło szkoły ciepłych barw. Wydawać się mogło, że jest cieplej niż w lecie. Czerwień, pomarańcz, żółć, brąz, a gdzieniegdzie jeszcze zieleń. Fakt, że już minęło prawie 3 / 4 jesieni, ale jeszcze nie było tak zimno. Dlatego też, byłam ubrana w samą skórkę.  Podłączyłam słuchawki do telefonu i już miałam puszczać muzykę, kiedy usłyszałam kłótnię, dochodzącą zza szkoły.
-Co ty myślisz, że jest mi łatwo, ją okłamywać??!!- rozpoznałam żeński głos.
-A ty myślisz, że ja nie czuję się jak palant???!!! Spędzam z nią, prawie połowę wolnego czasu ze świadomością, że na każdym kroku, ją okłamuję, czegoś jej nie mówię!!! Graaaw, Boże, jakim ja jestem dupkiem….- tym razem, krzyczał chłopak. Postanowiłam się nie wychylać, tylko posłuchać reszty.
-Dobra, dobra, uspokójmy się.- dziewczyna złagodniała i wzięła głęboki wdech.- Musimy jej powiedzieć.
-Miałaś to zrobić dawno temu.- odpowiedział chłopak. Jego głos zaczynał wydawać mi się znajomy.
-Wiem. Ale po tym, jak opowiedziała mi o swojej przeszłości, nie mogłam tego zrobić. Nie chciałam jej dokładać jeszcze więcej…
-Więc zostawiłaś to mnie.
-Nie. Uhhhh…zrobimy to razem. Umówimy się z nią i powiemy o tym we dwoje. Na nikim nie siądzie odpowiedzialność.
-Dobra. Kiedy???
-Nie wiem. Ale jak najszybciej. – ruszyli w drugą stronę. Ich głosy stawały się coraz cichsze.
-To chodźmy do niej teraz.- zaproponował chłopak.
-Max, to Karen. Na pewno nie ma jej w domu. Jest piątek, więc pewnie gdzieś wybiła.-Max???!!!! Że..że, co??? Poznałam kobiecy głos, to była Jess. Rozmawiała z Max’em…o czymś… Przecież, ponoć nie chce się pomiędzy nas wpychać. Co takiego mają mi powiedzieć???
To była spontaniczna decyzja. Zacisnęłam wargi i wyszłam zza rogu. Nie było ich. Pobiegłam za szkołę. Znajdowała się tam furtka na drugi parking. Wbiegłam na niego, prawie potykając się o własne nogi. Zdążyłam tylko zobaczyć, jak Jess zakłada kask, obejmuje blondyna w pasie, po czym razem odjeżdżają. O co tu chodzi??? Nie podejrzewam ich o romans, bo Jess i Kevin to prawdziwy związek. Więc, co oni knują, we dwoje…………………..A cholera ich wie….
Przez całą drogę do domu, myślałam, o czym rozmawiali. Pewne jest jedno- mają przede mną tajemnicę. Max i Jess, mają przede mną tajemnicę. Moja przyjaciółka, która ponoć ufa mi i mówi mi wszystko, ma przede mną tajemnicę. Max, który również mi ufa i który nigdy by mnie nie okłamał, i nie chciałby mnie stracić, ma przede mną tajemnicę. Nie pytajcie się, co zamierzam z tym zrobić. Nie jestem w stanie odpowiedzieć, bo przeżywam pierwszy etap szoku. Kłamali. Przez cały czas, przez całą naszą znajomość z Jessic’ą i związek z Max’em, nie mówili mi czegoś. Nie zwierzali się w pełni i ukrywali wspólną rzecz…wspólne…coś, co mieli mi powiedzieć już dawno. Czy im wybaczę??? Zależy od sytuacji i tematu tajemnicy.
Weszłam do domu, zastanawiając się jak mam zachować się, przy najbliższym spotkaniu z wcześniej wspomnianą dwójką. Czy dam radę udawać, że nic nie wiem??? Czy od razu wybuchnę??? Wyłączałam muzykę w telefonie, kierując się do schodów. Nagle na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę i nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
-Hej mała…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz