-Kaaaaren, Kaaaren. Hej, Karen.- usłyszałam szept i poczułam jak ktoś lekko potrząsa moje ramię. Uchyliłam powiekę, wydając z siebie cichy jęk. Nade mną pochylała się mama, ubrana w jeansy i fioletowy top.
-Coooo??!!!- jęknęłam przecierając oczy i kładąc się na plecach.
-Jeśli teraz nie wstaniesz, to spóźnisz się do szkoły. Dobrze się czujesz??- spytała kładąc dłoń na moim czole.
-Tak, to znaczy nie. Nie wiem.- powiedziałam ukrywając twarz w poduszkę.
-O, której wczoraj wróciłaś??
-Jakoś, tak koło 1:00.- wykrztusiłam, a poduszka zdeformowała moje słowa.
-Moja imprezowiczka. Dużo wypiłaś?
- Mamo!! Nie. Dwa drinki i piwo.
-To, o co chodzi?- spojrzałam na nią, mając nadzieję, że zrozumie.
-Aha. Dobrze już wiem. Ehh.- usiadła obok mnie.- No, opowiadaj.- usiadłam na łóżku, podciągając nogi pod brodę i opowiedziałam wydarzenia z wczoraj.
-Dobry miał pomysł. Niech zgadnę: myślałaś o nim całą noc?- spytała, kiedy skończyłam.
-Nie tylko o nim. Ogólnie, o tym, co się stało. O tym, co mam z tym zrobić.- wzruszyłam ramionami.
-Jak to: co masz z tym zrobić?
-No, bo…nie chcę na razie wplątywać się w związek.
-Ale, coś do niego czujesz tak?
-No niby…coś, tam czuję.- zawsze mi się z nią dobrze rozmawiało, ale pomimo to, nie chciałam jej wszystkiego na razie mówić. I ta rozmowa stawała się coraz bardziej męcząca, więc nic nie dodałam.
-Już ok.- odgarnęła mi samotne kosmyki, które wysunęły się z wysokiego koka podczas spania.- Zrobisz jak uważasz. Nie będę naciskać. Idziesz do szkoły?
-Tak.- „Muszę się z kimś zobaczyć” dodałam w myślach, po czym wstałam. Zaliczyłam łazienkę, ubrałam się w jasne jeansy rurki i T-shirt, z nadrukami kolorowych zawijasów, spakowałam torbę i zeszłam na dół.
-Oooooo. Witamy, witamy!!- powiedział Luke stojąc przy ladzie koło mamy. Robili śniadanie.
Chris siedział przy stole z nogami na sąsiednim krześle, słuchawkami w uszach i OCZYWIŚCIE grał na telefonie, skąd słuchał również, prawdopodobnie, muzyki. Podeszłam do niego, stuknęłam dwa razy wierzchem dłoni w jego stopy. Zdjął je od razu, jakby nie chciał wywoływać wojny. Czyżby mój braciszek zmiękł?? Usiadłam patrząc na niego podejrzliwie. Po śniadaniu, które składało się z jajecznicy i kanapek z pomidorami, założyłam trampki, wzięłam torbę i opuściłam dom w szarej bluzie. Po drodze wstąpiłam tradycyjnie do kafejki i wzięłam Latte Macchiato.
-Karen!!!- usłyszałam krzyk Kevin’a, kiedy opuszczałam budynek z kubkiem kawy. Odwróciłam się. Biegł w moją stronę w jeansach, fioletowej koszuli i skurzanej kurtce. Uśmiechnęłam się na widok, kiedy podczas biegu, próbował wsunąć z powrotem na ramię, spadający mu plecak.
-Kevin. Gdzie wczoraj zniknąłeś razem z Jess??- spytałam, kiedy w końcu dobiegł do mnie. Mimo woli uśmiechnęłam się biorąc łyk gorącego napoju.
-Czy, ty coś sugerujesz??- odpowiedział pytaniem na pytanie. Kontynuowaliśmy drogę.
-Nie, no coś ty. Ja tylko pytam.
-Odprowadziłem ją. Mam nadzieję, że nie jesteś zła. Miałem wrócić z tobą, ale kiedy się dowiedziałem, że, wyprułaś gdzieś z Max’em, to pomyślałem, że nie będziesz wracać sama.- wzruszył ramionami.
-Otóż, mój drogi się pomyliłeś.- kolejny łyk, oczyścił mi zmysły. Zaczynałam się rozbudzać. No, w końcu spałam dwie godziny.
-Ale, jak to?? Nie wróciłaś do domu??- zaśmiał się.
-Wróciłam.- uśmiech zszedł z jego twarzy.
-No, to, o co chodzi??
-Wracałam do domu, sama w bluzce na ramiączka i nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam na miejsce. Byłam zbyt zajęta.
-Czym??
-Myśleniem. Co mam dalej robić z moim pogwizdanym życiem??
-Stało się coś??- zaśmiałam się drwiąco.
-Haha. Kochany.- wzięłam łyk kawy.- Bardzo dużo się stało. No, np. Max zaprowadził mnie na dach, pokazał mi miasto nocą, siedzieliśmy na murku w oranżerii i gadaliśmy o głupotach, chciał się czegoś o mnie dowiedzieć, więc zadawał pytania, na które bez przeszkód opowiadałam… A!! No, i jeszcze nie pocałował. – Kevin zakrztusił się wodą, którą właśnie pił.
-Co??!!- wychrypiał.
-Dwukrotnie.- dokończyłam słowotok, wyrzucając pusty kubek, to mijanego śmietnika.
-Po-pocałował cię??
-Masz coś nie tak ze słuchem?? Przecież już mówiłam. Tak, P-O-C-A-Ł-O-W-A-Ł mnie.
-Czyli, co?? Jesteście razem??
-Nie. Chyba mnie nie stać na stały związek.
-Czemu??- spojrzałam na niego. Nagle jego oczy zrobiły się okrągłe jak monety, a twarz spoważniała jeszcze bardziej.- Chyba nie przeze mnie??!!- zaśmiałam się.
-Nie, głupku.- uderzyłam go lekko pięścią w ramię.- Nie przez ciebie. Znaczy, kocham cię, ale bardziej jak brata, niż chłopaka. Jesteś moim przyjacielem. A odpowiedź na twoje pytanie brzmi: Lewis. Wspomnienia z przeszłości, nie pozwalają mi na miłość. Mam zajebiście dużą ochotę, żeby poczuć w końcu miłość płci przeciwnej, ale w mojej głowie jest mur z drukowanymi literami: Lewis dupek. Za każdym razem, kiedy myślę, że mogłabym być z chłopakiem, w końcu pojawia się…-zatkało mnie, kiedy uświadomiłam sobie jak blisko szkoły jesteśmy. Ścisnął mi się żołądek. Gdzieś w oddali usłyszałam pytanie Kevin’a, który domagał się zakończenia. W końcu wrócił mi głos- …obraz zdrady.- dokończyłam.
-Karen… Karen!!- oderwałam wzrok od widocznej już bramy szkolnej i popatrzyłam na niego.- Wiesz, co myślę?? Że mimo traumatycznych przeżyć z twojej przeszłości, powinnaś mu zaufać. A nóż, może to ten jedyny??- wzruszył ramionami.- A co do miłości płci przeciwnej, to pamiętaj, że zawsze masz mnie.- uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
Zaśmialiśmy się razem, przekraczając bramę. Moje spojrzenie od razu padło na rząd samochodów i motorów. Los chciał, że nie zauważyłam wśród nich srebrno-czarnej maszyny. Rozejrzałam się dookoła, szukając Jessic’i. Nigdzie jej nie było. Ręka mojego przyjaciela zniknęła z moich ramion. Kilka grup uczniów siedziało na trawniku z książkami na kolanach. Inni rozmawiali na ławkach. Jeszcze inni w samochodach, na motorach.
Nagle go zauważyłam. Jakby wyrósł z ziemi. Stał oparty o ścianę, jedną nogę miał ugiętą i wbijał podeszwę czarnych adidasów w cegłę. Ubrany był w jasne jeansy, błękitną koszulę i skórzaną kurtkę. Bawił się…kluczami?? Przecież nigdzie nie widziałam jego motoru. Obróciłam się napięcie, pociągnęłam Kevin’a za ramię, przerywając tym samym jego rozmowę z jakiś chłopakiem i zaciągnęłam go za drzewo, ukrywając się.
-Karen, co się dzieje??
-Jest tam.- wykrztusiłam wbijając wzrok w przestrzeń, i obejmując rękami bolący brzuch.- Max, stoi oparty o ścianę.- Kevin wyjrzał ukradkiem zza pnia.
-No, jest tam. I co??
-I co??!! I co??!! Jak ja mam się zachować, co??!!- chłopak zaśmiał się i położył mi dłonie na ramionach. Popatrzyłam na niego.
-Zachowuj się normalnie. Jak ty. Jak Karen, którą znam od dziecka.
-Kevin.- szepnęłam.- On mnie wczoraj pocałował, a ja mu powiedziałam, że nie możemy być razem, bo miałam kiedyś styczność z debilem. A, ty mi teraz mówisz, że mam zachowywać się normalnie??!!- podniosłam brwi.
-Kevin!! No chodź już!!!- krzyknął chłopak, któremu zabrałam przyjaciela sprzed nosa. Ciemnowłosy zdjął ręce z moich ramion, zarzucił plecak na plecy i na odchodnym krzyknął.
-Zachowuj się naturalnie!! Nie rób z siebie sztucznej laleczki!!- i zniknął w tłumie.
Oparłam się z powrotem o pień, zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Tak! Kevin ma rację. Nie będę sztuczna. Wiem, że walące serce i świadomość, że nie mogę spełnić marzenia Max’a, będą przeszkadzać mi w utrzymaniu mojego głosu w ryzach, ale trudno. Postaram się, zachowywać się naturalnie. Odkleiłam się od drzewa i wyszłam na trawnik nie pewnie. Trzęsły mi się nogi. No, i dlaczego się tak denerwujesz?? W pewnym momencie podniósł wzrok i oblał moją osobę od góry do dołu niebieskim spojrzeniem. Jego oczy rozbłysły, kiedy mnie zobaczył. Uśmiechnęłam się. Odwzajemnił gest. Odbił się od ściany, kiedy do niego doszłam.
-Cześć truskawko.- przywitał się. „Truskawko??”
-Truskawko??- zadałam moje nieme pytanie i podniosłam brwi.
-No, twoje usta smakują truskawką.- uśmiechnęłam się i spuściłam wzrok, wbijając go w moje buty.
-Max…- nie, dane mi było skończyć, bo mi przerwano
-Karen, wiem. Przepraszam, ale…- nerwowo przeczesał włosy ręką.- Kiedy cię widzę, po prostu nie mogę się powstrzymać. Wcześniej, cię nie znałem, aż tak dobrze i hamowanie się było łatwiejsze, ale po zdarzeniach z wczorajszej nocy…no…stałaś mi się bliższa i…- nie wiedział, co powiedzieć. On naprawdę nie wiedział, co powiedzieć. Plątał się. A to znaczyło jedno, że naprawdę coś do mnie czuje. A ja??? Stałam jak ta idiotka, nie mając zielonego pojęcia, co mam robić. Czy kochać, czy unikać???
-Dobrze. Już dobrze. Idziemy???- spytałam, pokazując na drzwi szkoły.
-Jasne, ale…Nie masz mi za złe tego powitania??
-Nie. Tylko mała prośba, niech nie będzie to częste. Ok?
-Wedle życzenia.- zaśmiałam się, po czym ruszyłam przodem. Max dogonił mnie w mgnieniu oka. Otworzył drzwi, a ja nie mogąc się powstrzymać sprzedałam mu buziaka w policzek. No, przecież to nic złego. Ile razy Kevin, dostał ode mnie buziaka, kiedy zrobił dla mnie coś miłego??
-Za, co to było??- zapytał, kiedy szliśmy przez korytarz. Wzruszyłam ramionami.
-A, tak jakoś mnie naszło.
-A, ty miałaś do mnie pretensje za truskawkę.
-O nie, nie mój drogi. To ty zacząłeś się tłumaczyć. Ja nawet nie pisnęłam słówka.
-No, fakt.
-A, widzisz.
-Karen!!!- Jessica biegła w moją stronę, machając do mnie ręką.- Tu jesteś. Gdzieś ty się podziewała. Wczoraj zniknęłaś…- jej wzrok spadł chyba przypadkowo na mojego towarzysza.- Hej. Max?? Co, co y tu robisz??
-Uczę się.- wyszczerzył zęby. Zaśmiałam się. Jessica wywróciła oczami.
-Wiesz, o co pytam. Dobra nie ważne. Muszę ją porwać.- oznajmiła i pociągnęła mnie za ramię. Na odchodnym krzyknęłam do Max’a: „Widzimy się w klasie!” i poszłam za przyjaciółką.
-O, co chodzi?- spytałam, wkładając niepotrzebne książki i torbę do szafki. Jessica stała obok oparta o szafki.
-Masz.- podała mi bluzę. Mało tego! Bluza należała do Kevin’a. Dałam mu ją na ostatnie urodziny.
-Ej, to jest…-zaczęłam pokazując na przedmiot.
-Bluza Kevin’a.- dokończyła- Wiem. Zostawił ją wczoraj u mnie.- Coooo??!!
-Ale, Kevin mówił, że tylko cię odprowadził.- potrząsnęłam głową.- Czy ja o czymś nie wiem???
-Co?? Nie. Uhh. Niezręczna sytuacja. Uhhm. Posłuchaj, to nie tak jak myślisz. Kevin odprowadził mnie wczoraj do domu. A, ponieważ było zimno, a ja byłam w sukience na ramiączka, więc Kevin zaproponował bluzę. Uwierz mi, trudno było odmówić, lodówka jak cholera. No, a potem zaczął gadkę o Drake’u, jaki z niego dupek, no to zaprosiłam go na herbatę i tak wylądowaliśmy na kanapie w salonie, z kubkami herbaty w ręku, oglądając DVD. – wytłumaczyła.
-Aha. Ale, dlaczego nie możesz mu jej sama oddać??
-Bo za pięć minut mam autobus. Jadę z moją grupą na konkurs.
-Nic mi nie mówiłaś.
-Nie??!! Przepraszam!! Mój błąd!! Później ci wszystko wyjaśnię!!- krzyknęła do mnie, biegnąc w stronę wyjścia.
-Spoko.- szepnęłam biorąc do ręki potrzebne książki.
Zamknęłam szafkę i aż podskoczyłam, kiedy ktoś się na mnie wydarł:
-Co ty sobie myślisz???!!!- odwróciłam się. Wrrr Kate. Ubrana była w obcisłą czarną sukienkę, sięgającą połowy uda. Stukała o podłogę błyszczącymi butami na koturnach.
-Czego chcesz??- warknęłam.
-Widziałam cię! Z Max’em. Rozmawiałaś z nim przed szkołą, a potem pocałowałaś!!!!!!
-Hahahahahahahahah.- zaczęłam się śmiać.- Po pierwsze, to był całus w policzek, a nie pocałunek. Po drugie, co ty masz do tego??
-To, że Max jest mój! Tylko mój!!!
-Twój??- podniosłam brwi.- Max?? A nie Drake??
-Co??
-Wiem, co zrobiłaś. Chociaż, nie wiem, czy zmusiłaś go do tego, czy sam w końcu się zdecydował. Ale w końcu się tego dowiem.- oznajmiłam i odwróciłam się na pięcie, kierując w stronę klasy.
-Zostaw Max’a w spokoju!!- krzyknęła za mną.
-Gadaj zdrowa.- mruknęłam pod nosem, wchodząc do klasy. Skierowałam się do małej grupki chłopaków, jednym z nich był Kevin.
-Masz.- rzuciłam w jego stronę, podając mu bluzę.- Jess prosiła, żeby ci ja oddać.- byłam wściekła jak osa.
-Hej, stało się coś??- spytał.- Jesteś zdenerwowana.
-Kate.
-Aha.
-Stary siadamy dzisiaj razem, musze z tobą pogadać.- powiedział jeden z chłopaków, klepiąc mojego przyjaciela po plecach. Super, że znalazł kumpli tak szybko.
-Ale…- zaczął patrząc na mnie.
-W porządku.- powiedziałam z uśmiechem i odwróciłam się kierując do ostatniej ławki przy oknie. Usiadłam przy parapecie i wyjęłam szkicownik. Wzięłam ołówek do ręki i po paru chwilach powstał obrazek.
Kątem oka zauważyłam, że ktoś siada obok mnie.
-Sorry, ale dzisiaj siedzę sama.- powiedziałam dokańczając kontury.
-Szkoda.- usłyszałam znajomy głos. Podniosłam głowę i ujrzałam niebieskookiego chłopaka.
-A, to ty. Dobra siadaj.- uśmiechnęłam się smutno.
-Stało się coś??
-Kate, się w tobie zabujała na dobre i robi wszystko, żeby uprzykrzyć mi życie.- powiedziałam patrząc na niego.
Chciał coś odpowiedzieć, ale przyszedł nauczyciel i zaczęła się lekcja, podczas, której bez przerwy rozmawiałam z Max’em na kartkach. Rozmawialiśmy o szkolnej DIVIE, o wczorajszej imprezie, o nas, o naszej tymczasowej przyjaźni, a nawet o Kevin’ie i Jess. Zeszła nam cała lekcja. Z całego wykładu naszego profesora usłyszałam tylko dwa słowa: tydzień wolny, po których zaczęłam słuchać uważniej. Okazało się, że klasy trzecie organizują dla nauczycieli tygodniowy wyjazd. A, poza dwoma czy trzema diabłami w naszej szkole, wszyscy są spoko i oczywiście się zgodzili. Tym samym oznacza to, że mamy tydzień wolny!!!
Resztę dnia spędziłam z Max’em. No z małą przerwa dla Kevin’a. Nie mogłam przecież zostawić mojego przyjaciela. A, kiedy po udawanej z jego strony urazie, zaczęłam przepraszać, wybuchnął śmiechem i powiedział, że wszystko rozumie. Kamień spadł mi z serca, ze nie mam większego problemu z rozdzielaniem mojego czasu, dla tej dwójki facetów.
Do domu wracałam sama. Kevin miał trening w kosza. Jego pasja. Jessica nie wróciła jeszcze z konkursu, a Max gdzieś wsiąkł. Nie będę na niego czekać, ani naciskać. Może wcale nie chce ze mną wracać?? Nie będę nachalna. Nagle coś za mną zatrąbiło. Odwróciłam się, stając, a obok zatrzymał się czarny, jednodrzwiowy Chevrolet Camaro. Szyba powoli się otworzyła, a w środku siedział Max. W skurce i ciemnych okularach, muzyka grała rozkręcona dość głośno. Spojrzał na mnie.
-Podwieźć panienkę???- zapytał, wcześniej ściszając muzykę.
-To twój wóz??
-No, a jak.
-Chyba skorzystam z propozycji.- powiedziałam, okrążyłam samochód i wsiadłam na miejsce pasażera.
-Dokąd??
-Do kafejki. Mam ochotę na jakieś ciacho.
-Jedno właśnie koło ciebie siedzi.
-Spaadaj!!- ruszył śmiejąc się, a już po chwili parkował przed kafejką.
-Chcesz mnie utuczyć!! I która mnie potem zechce, z wielkim brzuchem??!!- żalił mi się chłopak, kiedy zmierzaliśmy w stronę drzwi.
Zaczęliśmy się śmiać. Po chwili pchnęłam jedną połówkę szklanych drzwi, i weszłam do środka z uśmiechem, który w połowie zniknął, kiedy oczy wszystkich zebranych padły na mnie, a jedną z nich była Kate. To była spontaniczna decyzja. Wzięłam głęboki wdech, na moje usta wpłynął łobuzerski uśmiech, odwróciłam się na pięcie, pociągnęłam Max’a za szlufki od spodni i pocałowałam go. Na początku był w szoku, ale potem położył mi ręce na talii i przyciągnął mnie bliżej siebie. Spodobał mu się taki zwrot akcji. Aaaa! Tu cię mam!!! W krótce oderwaliśmy się od siebie. Opuściliśmy głowy tak, że stykaliśmy się czołami, oboje dyszeliśmy.
-Dlaczego to zrobiłaś??- szepnął po chwili. Podniosłam wzrok i mrugnęłam do niego, mówiąc:
-Dlatego.- i mój plan, osiągnął cel.
-Max! Max’iu! Max’iuniu!! Pozwoliłeś na to??!! Co mam jej zrobić??- słodkim głosikiem mówiła Kate, która dopada do nas po dwóch sekundach.
-Kate. Odczep się ode mnie i od Karen. Nigdy cię nie lubiłem, nigdy nie myślałem o tobie w TAKI sposób, nigdy nawet nie zwracałem na ciebie szczególnej uwagi. To ty się przyczepiłaś i ubzdurałaś sobie nasz wirtualny związek.
-Ale, to znaczy, że z nami koniec??- jej głos zrobił się piskliwy.
-Nami?? Nigdy nie było nas. Zaczynasz mnie denerwować.
-Ale przecież ty mnie tak kochasz. I ja kocham ciebie. Było nam razem tak cudownie.- powiedziała głaszcząc go opuszkiem palca do klatce piersiowej. Max odtrącił ją stanowczo. Odsunęłam się i pozwoliłam mu działać. Musiałam się powstrzymać, żeby się nie uśmiechnąć .
-Kate! Odczep się od nas!!!- krzyknął, po czym zwrócił się do kelnerki.- Dwa razy cappuccino i tiramisu na wynos.- dziewczyna tylko kiwnęła głową i za chwilę znikała w kuchni.
W rezultacie doszło do tego, że Kate wybiegła z kawiarni z płaczem, a ja razem z Max’em śmiejąc się i żartując z Kate, pojechaliśmy do mnie. W domu nikogo nie było, więc mieliśmy czas dla siebie. Zajęliśmy się jednym dłuższym wypracowaniem (resztę zrobię później albo rano;)) i oglądaliśmy DVD, siedzieliśmy w sieci. Ogółem spędzaliśmy razem czas. Niestety Max o ósmej musiał iść, bo mieszkał z chorą babcią i miał obowiązki. Na pożegnanie pocałował mnie w policzek i zniknął za drzwiami. Z błogim uśmiechem zrobiłam obrót na palcach i pognałam do pokoju. Odrobiłam resztę lekcji, zaliczyłam łazienkę i poszłam do łóżka. Dowiedziałam się jeszcze, że Jessica i jej grupa wygrała konkurs, Kevin był najlepszy na treningu, a Lindy- jedna ze świty Kate- napastowała Max’a durnymi mail’ami. Uświadomiłam sobie, że coraz bardziej zbliżam się od Max’a i usnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz