poniedziałek, 17 marca 2014

XXVII. „…i zapadła ciemność.”

Hej Wam !!! Przepraszam za długą nieobecność :* Mam teraz rekolekcje, w czwartek wycieczkę a w piątek Dzień Wiosny, więc postaram się nadrobić zaległości :) Poniżej macie nowy rozdzialik :) Całuski :***

--------------------

Obudziłam się wcześnie rano. Słońce dopiero wschodziło. Powoli otworzyłam powieki. Leżałam przodem do drzwi balkonowych, przykryta kołdrą po pachy. Miękka pościel łaskotała moje nagie ciało. Duży i szczery uśmiech pojawił się na mojej twarzy, kiedy przypomniałam sobie zdarzenia z nocy. Max, ta delikatność, bliskość, jego zdecydowanie i pewność. Nie wspomnę już o silnych ramionach, w których czułam się bezpiecznie…cudowne uczucie. Zamknęłam oczy, żeby wszystko wróciło z dokładnymi szczegółami. Zastanawiałam się, czy Max wciąż tu jest, czy zwiał… żeby sprawdzić, ruszyłam się tak, jakbym dopiero się obudziła i niby to, przez czysty przypadek dotknęłam stopą jego uda. On też się poruszył, a już po chwili przytulał mnie od tyłu, obejmując jedną ręką, która spoczęła na moim brzuchu. Oparł brodę o moje ramie i przyległ do pleców.

-Cześć, śliczna.- szepnął mi wprost do ucha, co wywołało u mnie miłe dreszcze. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

-Cześć panie ładny.- odpowiedziałam.

-Teraz już wiem, dlaczego w szkole tak się ucieszyłaś.- zamruczał mi do ucha, a ja wybuchałam nagłym i głośnym śmiechem. Sama nie wiem, dlaczego… Radość rozpierała mnie od środka, a w żołądku czułam miłe łaskotanie.- Powiedziałem coś nie tak???

-Nie.- wykrztusiłam robiąc przerwę w śmianiu się.

-To, dlaczego się śmiejesz???- poczułam jak się uśmiecha.

-Śmieję się, bo jestem szczęśliwa.- powiedziałam, odwróciłam głowę, ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam. Przekręcił się tak, że znalazł się nade mną. Całowaliśmy się, kiedy w całym domu pogrążonym w ciszy, rozległo się trzaśnięcie drzwiami. Oderwaliśmy się od siebie, po czym spojrzeliśmy na zegarek stojący na szafce nocnej.- To Chris. Wrócił od kumpla. Rodzice będą za dwie godziny. Swoją drogą niewychowany ten mój braciszek, żeby z samego rana trzaskać drzwiami- Max poruszył brwiami i wpił się w moje usta. Zaśmiałam się cicho.

-Byłaś cudowna.- mruknął potrącając swoim nosem o mój.

-To samo mogę powiedzieć o tobie.- popatrzyłam mu w oczy. Tańczyły w nich wesołe iskierki.

-Co robimy ze szkołą???- powrócił na miejsce obok mnie i wodził opuszkami palców po moim ciele.

-Mmmm nie mam na nią ochoty. Zróbmy sobie wolne.- uśmiechnęłam się do niego szeroko.

-Jak chcesz. Tylko nie miej potem pretensji, że o czymś nie wiesz.- przekręciłam się na bok i przyciągnęłam. Poczułam jak chłopak wstaje, odwróciłam się i zobaczyłam jak zapina spodnie.- Wsiąkł mi pasek.- powiedział, schylając się w poszukiwaniu zguby. Bez namysłu sięgnęłam na podłogę po mojej stronie i tak jak myślałam:

-Znalazłam.- powiedziałam, a Max uśmiechnął się szeroko. Oparł się jedna ręką o łóżko, drugą sięgnął po pasek. Potem opuścił pokój.

Popatrzyłam w stronę okna i po krótkim namyśle wstałam. Zarzuciłam na siebie szlafrok i wyszłam na balkon. Uderzyła we mnie fala chłodnego powietrza. Oparłam się o poręcz i spojrzałam na trawnik od podwórka, pokryty poranną rosą. Odetchnęłam świeżym, jeszcze nocnym powietrzem. Noc była…idealna. Przeszliśmy z Max’em na kolejny poziom w naszym związku, a wszystko jest w, jak najlepszym porządku. Po paru chwilach rozmyślania nad wszystkim po kolei, wróciłam do pokoju, ubrałam się w koronkową białą bieliznę, zwiewną białą sukienkę w czarne groszki, a włosy związałam w luźnego kłosa na bok. Zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni, skąd dochodziły smakowite zapachy. Kiedy tylko przekroczyłam próg, przy kuchni zobaczyłam Max’a w samych spodniach. Przyprawiał jajecznicę.

-Max to, że jesteśmy w moim domu po upojnej wspólnej nocy, z bratem, który właśnie gnije w swoim pokoju, nie znaczy, że obnażanie się jest zwyczajne.- uśmiechnęłam się, po raz któryś studiując jego klatkę piersiową i umięśniony brzuch, czyli tzw. kaloryferek :)

-Wiem, wiem. Ale…- przerwałam mu.

-Zaraz znajdę ci jakiś podkoszulek.- powiedziałam i pobiegłam do łazienki. Może mój wspaniałomyślny brat, zostawił tam jakiś T-shirt. Przekopałam każdą stertę ubrań, ale nie znalazłam nic przyzwoitego. No dobra, trzeba poszukać pomocy. Skierowałam się do pokoju brata i cicho zapukałam. Otworzył po krótkim czasie. Kiedy zobaczył, że za progiem stoję ja, podniósł brwi, po czym zmarszczył je i nie dając mi dojść do słowa, wskazał palcem moją osobę.

-Tyyyy. Czekaj, czekaj…Przed domem stoi samochód Max’a, wczoraj byliście na kolacji, daję sobie rękę uciąć, że był w garniturze, a to oznacza, że miał na sobie koszulę…analizując to wszystko, przychodzisz tutaj prosząc mnie o podkoszulek, a jeśli nie to jestem ciemnym człowiekiem.- podniosłam brwi i uśmiechnęłam się lekko.

-Skąd ty…

-Intuicja i czysta logika.- puścił mi oczko.- Poczekaj chwilę.- wykonałam jego polecenie. Po chwili wrócił z szarym podkoszulkiem na ramiączka.- Powinna być dobra.

-Dzięki.- rzuciłam i uśmiechnęłam się nieśmiało. Wycofałam się i wróciłam do kuchni, po czym rzuciłam przedmiotem w Max’a.- Trzymnij.- złapał jedną ręką.

-Dzięki. Z pomidorem czy ogórkiem???- zapytał wyjmując tosty z tostera.

-Pomidor.- udzieliłam odpowiedzi wyjmując z szafki kawę. Mięśnie brzucha i wyrzeźbiona klatka piersiowa były wyraźnie widoczne, dzięki obcisłej szarej koszulce. Dzięki ramiączkom mogłam zerkać kątem oka na mięśnie rąk.

Włączyłam radio i spojrzałam na zegarek, kontrolując czas. Zostało nie całe półtorej godziny. Boziu 7:30…strasznie wcześnie ;D Max właśnie kończył robić tosty jednocześnie smażąc jajecznicę. Kończyłam robić kawę, kiedy chłopak przytulił mnie od tyłu, oplatając mój brzuch.

-Co tam???- zapytałam.

-Mam do ciebie bardzo ważne pytanie…- o-oł. Coś się kroi. Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy.

-Stało się coś???

-W pewnym sensie.

-Maaaax…- zapadła długa cisza.

-Gdzie są talerze???- zapytał, po czym wybuchnął śmiechem. Myślałam, że go uduszę!!! Ja tu zachodzę w głowę, co się kurka stało, a ten sobie żarciki urządza.

-Osz tyyyyy !!!!- sprzedałam mu sójkę w brzuch i zaczęłam się śmiać razem z nim.- Myślałam, że to coś poważnego, a ty sobie kącik żartów urządzasz. Wiesz, co??? Ughhh uduszę cię kiedyś, zobaczysz!!!

-Oj no przepraszam.- pocałował mnie krótko.- To gdzie są te talerze??

-Przecież jak byłam chora, to robiłeś mi obiadki. Już nie pamiętasz???

-Szafka, w której ostatnio je widziałem jest zajęta przez przyprawy, koszyczki i tego typu rzeczy.- a fakt. Robiłyśmy z mamą przemeblowanie (jeśli można to tak nazwać).

-Yyy faktycznie. Pierwsza szafka od okna.

Nakryłam do stołu, a Max postawił na nim gorące, pysznie pachnące i ładnie wyglądające śniadanie. Przez cały czas, jakaś wewnętrzna radość rozsadzała mnie od środka. Nie wiedziałam, że będzie to trwać tak długo. W końcu jestem z Max’em już…prawie pięć miesięcy!!! O kurczę… Poczułam miłe łaskotanie w żołądku. Nagle przypomniało mi się, że w domu jest jeszcze jeden osobnik.

-Dokończ robić kawę, ok???- zwróciłam się do Max’a. Wyszłam z kuchni, weszłam na pierwszy stopień schodów i krzyknęłam.- Chris!!! Jesz z nami ?!?!?!

-Nie dzięki!!! Jadłem u Peter’a!!!- odkrzyknął.

-Ok!- wróciłam do kuchni i na wejściu powiedziałam.- Trzeba będzie się zmyć do ciebie, bo jak moi rodzice nas razem zobaczą w domu, a ty będziesz miał na sobie wyjściowe spodnie i podkoszulek mojego brata, to będziemy się spowiadać.

-Nie ma sprawy.- uśmiechnął się do mnie i wskazał otwarta dłonią na miejsce przy zastawiony stole.- Pani, zapraszam.- zaśmiałam się cicho i zajęłam miejsce.

Śniadanie przebiegło w miłej atmosferze. Śmialiśmy się, opowiadaliśmy różne rzeczy, zwierzaliśmy się sobie, wymienialiśmy wrażenia po ostatniej nocy, karmiliśmy się nawzajem. Po prostu bajka!!! Potem razem zmyliśmy naczynia, ubłagałam Chris’a, żeby nas krył i pojechaliśmy do Max’a. Uwielbiam jego dom, pokój i…ooo!!! Trzeba będzie wypróbować jego łóżko ;) Pani Sophija była cała w skowronkach kiedy mnie ujrzała...Swoją drogą, zaczynałam się martwić. Wyglądała gorzej. Schudła, miała sińce pod oczami i zamglone oczy…Kiedy ją zobaczyłam spoglądając zza rogu, musiałam się uspokoić zanim weszłam do pokoju.

Mimo to, zacisnęłam zęby i porozmawiałam trochę ze staruszką. Potem usunęliśmy się z Max’em do siebie i spędziliśmy miły dzień. Robiliśmy wiele fajnych rzeczy, wiele głupich rzeczy, oglądaliśmy filmy, dostałam kolejną lekcję gry na gitarze, obowiązkowa bitwa na poduszki też była. Około trzynastej poszliśmy do kuchni i wpadliśmy na genialny pomysł, żeby upiec ciasto. Chłopak wyciągnął starą książkę kucharską i wzięliśmy się do pracy. W końcu nie wytrzymałam i Max dostał mąką w twarz. To był dopiero początek. Najpierw poszła połowa mąki, a potem mój wspaniałomyślny chłopak zaczął się zbliżać z łobuzerskim uśmiechem i jajkiem w ręku…

-Max..- powiedziałam wyciągając ręce przed siebie.- Max, daj spokój. Max…- zaczęłam cofać się do tyłu. Chłopak gwałtownie skoczył w moim kierunku.- Max!- rzuciłam się do ucieczki. Ganiał mnie po całym domu, a ja śmiałam się w niebo głosy. W końcu złapał mnie od tyłu za brzuch, podniosłam ugięte nogi, a chłopak zaczął kręcić się w kółko. Mój śmiech niezaprzeczalnie było słychać na obu krańcach kraju. Byłam szczęśliwa jak cholera! Kiedy z powrotem dotykałam nogami ziemi, Max lekko mnie przytulił i szepnął:

-Kocham cię mała.
                                                                         
(…)

~Kilka miesięcy później~

-Będę za dziesięć minut.- powiedziałam i rozłączyłam się. Schowałam telefon do torebki.

Czerwiec. Mmmmm mój ulubiony miesiąc. Nie za zimno, nie za gorąco- perfekcyjnie!! Wracałam właśnie z pracy. Za niecałe trzy tygodnie mamy zakończenie roku i WAKACJE!!!! Planujemy z Max’em dwutygodniowy wypad do Rio de Janerio. Zbieramy kasę od dwóch miesięcy i chyba nasz plan wypali!! Jeej, jak się cieszę. Kilka dni temu zdecydowałam się skrócić włosy i rozjaśnić sobie końcówki. Powiem Wam, że nawet nie źle wyglądałam. Lekki letni wiaterek zafalował moją luźną bluzką na ramiączka. Uwielbiam ten zestaw. Czarne krótkie spodenki, biała bluzka na ramiączka i czarne sandałki na koturnach.

Przechodziłam koło wejścia do parku, kiedy zostałam brutalnie pociągnięta do tyłu, a na głowę wciągnięto mi worek. Okulary dawno spadły na ziemię. Poczułam silne uderzenie w tył głowy i zapadła ciemność…

--------------------

Jakiś taki dziwny wyszedł...nie jestem z tego rozdziału zbytnio zadowolona :/

niedziela, 2 marca 2014

XXVI. Chwila niepewności.

Zapraszam na kolejny rozdział. Przepraszam za opóźnienie :)

--------------------

Droga nie była długa. Oświetlona pomarańczowymi smugami lamp i przykryta cienką warstwą śniegu, przyprawiała mnie o szczery uśmiech. Max wywiózł mnie za miasto, do restauracji urządzonej „po królewsku”.

Zaraz po wejściu, blondyn wziął ode mnie płaszcz, a ja rozejrzałam się. Podłoga z czerwonego dębu, około trzydziestu okrągłych stoliczków przykrytych białymi obrusami, duże okna, w których wisiały wielkie białe zasłony, przewiązane złotymi wstęgami. Ściany pokryte były bordową tapetą w złote duże kwiaty, przeplatane z złotymi drobnymi wstążkami. Miejsca przy niektórych stolikach zajmowały panie w długich, eleganckich sukniach, albo krótszych, gorzej dostosowanych do sytuacji i otoczenia. Panowie ubrani byli z reguły w garnitury. Spojrzałam na Max’a. Czarne spodnie od garnituru, moja ulubiona, lekko błękitna koszula, czarny garnitur, biała chusteczka w kieszeni i lakierki. Jedyny inny dodatek stanowiły na luzie zaczesane do tyłu włosy. Nie powiedziałabym, że nie pasowały do całości. Wręcz przeciwnie, dodawały jej blasku. Uśmiechnęłam się szczerze, kiedy podszedł do mnie i wskazał stolik, mówiąc „Zapraszam” z tą swoją, szelmowską chrypką…istnieje w ogóle coś takiego, jak szelmowska chrypka??? :)Wzięłam chłopaka pod rękę i tak doszliśmy do naszego małego, przytulnego stoliczka w rogu sali.

-Co cię naszło na kolację???- zapytałam, kiedy kelner ubrany w czarny smoking przyniósł nam menu.

-Aaa tak jakoś. Miałem dziwne wrażenie, że nie spełniam się w całości w naszym związku, więc postanowiłem, robić coś szczególnego i wpadłem na romantyczną kolację z moją dziewczyną.- odpowiedział, znad otwartego menu, puszczając mi oczko.- Ta restauracja, podobno ma lepsze spaghetti niż najlepsza restauracja w San Diego.

-O nie.- zaprotestowałam od razu.- Przykro mi bardzo, ale spaghetti jadłam u Kevin’a. Chyba postawię na lasagne.

-Stawiasz na włoskie żarcie??

-A, co! Raz się żyje!- zaśmiałam się krótko i cicho.

Zamówiliśmy danie i w ciszy je spożywaliśmy, co chwile popijając czerwonym winem. Nagle Max zabrał głos, przypatrując się kawałkowi potrawy na widelcu.

-Mhhhm…-mruknął sztucznie się nad czymś zastanawiając.- Wiesz, co mnie męczy od dobrych paru godzin???

-Co, takiego???

-Kiedy dowiedziałaś się, że wygrałem małą wojnę z moją siostrą, strasznie się ucieszyłaś… I tu można postawić sobie pytanie. Dlaczego??? Czy dlatego, że jesteśmy razem itp., czy dlatego, że masz wobec mnie coś zaplanowane.- spojrzał mi prosto w oczy. Oj Karen, tylko nie dawaj żadnych znaków, bo cię rozgryzie. Patrzcie, jaka to sprytna małpa, kurde zaczyna coś podejrzewać … Uratował mnie dźwięk telefonu, dochodzący z mojej torebki. Uśmiechnęłam się, sięgnęłam po urządzenie i odebrałam.

„Gdzie ty jesteś?!?!”- usłyszałam zdenerwowaną mamę.

-Mamo, jestem na kolacji z Max’em.- uspokoiłam ją.- Jakiś problem???

„Nie. Tylko dzwoniłam z dziesięć razy na domowy, ale nie odbierałaś, więc pomyślałam, że coś się stało. Ale skoro jesteś z Max’em to już się rozłączam i zostawiam cię w dobrych rękach. Miłego wieczoru córcia.”

-Dzięki.- i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.

-Mama???- usłyszałam pytanie Max’a.

-Tak. Dzwoniła do domu, a że nie odbierałam to zaczęła się martwić. Cała ona.- schowałam telefon z powrotem.- No, to, co teraz?? Kolacja była pyszna, a to, co zaplanowałeś- po prostu bajka, a…

-A teraz moja droga, mała niespodzianka. Zaraz wracam.- powiedział, wstał i podszedł do baru. Uśmiechnęłam się patrząc jak opiera się o blat łokciem i czeka aż kelner przyniesie rachunek. Ugiął jedną nogę i oparł czubek buta o podłogę. Po prostu ideał...„Kocham go!”

Zawsze myślałam, że to Louis był tym pierwszym, jedynym i ostatnim. Ale się myliłam. To Max, dał mi ciepło, opiekę, miłość, uśmiech i te swoje oczka. Dał mi rzeczy, których najbardziej potrzebowałam. Wszystkie spędzone z nim chwile były najcudowniejsze, jakie przeżyłam. Zdałam sobie sprawę, że gdybym teraz go straciła, skłonna byłabym oderwać się od świata na długi czas- nie dawać znaku życia, z nikim nie rozmawiać itp. Byłabym martwa w swoim życiu.

Po chwili wrócił Max, podał mi płaszcz i wyszliśmy. Do samochodu było nie daleko. Szczerze??? Tego Chevroleta uwielbiałam bardziej od sympatycznego Hyundai’a moich rodziców. Całą drogę powrotną Max nie odezwał się ani słowem. Zastanawiał się nad czymś, a ja nie miałam zamiaru mu przeszkadzać. Kiedy zatrzymał samochód przed moim domem, szybko wyskoczył na zewnątrz, przebiegł z przodu i otworzył drzwi po mojej stronie. Uwielbiam, kiedy jest takim dżentelmenem. Uśmiechnęłam się do niego i razem podążyliśmy do domu. Otworzyłam drzwi i weszłam, odruchowo zapalając światło. Zdjęłam szpilki i poczułam dużą ulgę. Płaszcz powiesiłam na stałym wieszaku i zasunęłam drzwi szafy.
   
-Chcesz coś do picia???- miałam iść do kuchni, ale, kiedy postawiłam pierwszy krok w tamtą stronę, Max złapał mnie za rękę i gwałtownie przyciągnął do siebie. Przywarłam do jego klatki piersiowej i spojrzałam w oczy. Potarł nosem o mój nos i przyłożył czoło do mojego. Tak jak podczas naszego pocałunku w oranżerii (miłe wspomnienie) zobaczyłam w jego oczach złote plamki.

-Chcę ciebie.- szepnął i nim się obejrzałam, nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Ale- co ciekawsze- to on zaczął.

Historia lekko się powtórzyła. Chłopak wziął mnie na ręce i tak dotarliśmy do mojego pokoju. Tylko tym razem to ja popchnęłam go na łózko i usiadłam na nim okrakiem. Stale się całowaliśmy. Pozbyłam się jego koszuli i wodziłam palcami po wyrzeźbionym torsie i umięśnionych rękach. Poczułam jak rozsuwa suwak sukienki na moich plecach, a chwile po tym już jej na sobie nie miałam. Jego delikatne palce, wędrujące po moim ciele wywoływały u mnie dreszcze. Nagle coś poczułam. Otworzyłam oczy i powoli odsunęłam się od chłopaka. Spojrzał na mnie i zapytał:

-Karen??? Wszystko w porządku???- położył ręce na moich biodrach.

-Tak.-potarłam ręką kark.- Tak…tylko muszę…muszę…zaraz wracam.- powiedziałam i uśmiechając się przepraszająco, wstałam, po czym pobiegłam do mojej łazienki (nie wiem czy kiedyś o tym pisałam, ale w domu Murphy, każdy pokój ma swoją łazienkę przyp. autorki.) 

Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Wzięłam kilka głębokich oddechów, podeszłam do umywalki i oparłam się o chłodny blat. Spojrzałam w lustro. Miałam rozpalone policzki i świecące oczy… Ku mojemu największemu zdziwieniu poczułam niepewność. To nie byłby mój pierwszy raz (pozdrawiam Louis :/), ale pierwszy raz zrobiłabym to z nim. Z opiekuńczym, czułym i kochanym Max’em. Wciągnęłam nosem powietrze, wypuściłam ustami, zamknęłam oczy i uspokoiłam się. Odepchnęłam się od umywalki i zaczęłam chodzić w kółko oddychając głęboko i –tak jakby- otrzepując ręce z wody.

„Spokojnie…-szeptałam. Spokojnie, Karen, wyluzuj…Znasz go, on zna ciebie, kochasz go, a on kocha ciebie. Wszystko jest ok. Jak coś nie wyjdzie, to najwyżej uciekniesz przez balkon. Huuuuuu… Luz !”

Nakazałam sobie i nacisnęłam klamkę, po czym wyszłam z łazienki. Max siedział na skraju łóżka z rękami wbitymi w pościel. Kiedy tylko zauważył, że wróciłam do pokoju, podbiegł do mnie i zaczął monolog:

-Słońce, jeśli nie chcesz, to ja nie będę naciskał. Mogę poczekać, dla mnie to nie problem. Tylko mi powiedz. Nie chcę cię do niczego zmuszać, a moje potrzeby to ja sobie w buty w sadzę i zaczekam. Mała, wystarczy jedno twoje słowo.- uśmiechnęłam się, a cała niepewność zniknęła, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Położyłam mu palec na ustach.

-Ciiii. Już dobrze. Nie mam nic przeciwko.- pocałowałam go.

-Ale, to, o co chodzi???- zapytał patrząc mi w oczy.

-O nic. Chwila niepewności.- wzruszyłam ramionami.- Normalka u dziewczyn. Może nie u wszystkich, ale u mnie tak.

-Jesteś pewna??? Bo jeśli…- przerwałam mu pociągając za szlufki od spodni, co sprawiło, że przywarliśmy do siebie. Uśmiechnął się podnosząc brew do góry.    

-Jestem pewna.- szepnęłam w jego usta, po czym pocałowałam. Podskoczyłam do góry, a kiedy oplotłam nogami jego biodra, chłopak złapał mnie w udach. Zaśmiał się całując mnie w szyję. Powietrze połaskotało moją skórę. Kiedy znowu znaleźliśmy się na łóżku, byłam pod nim. Nie wiem, kiedy to się stało, ale jakimś cudem zniknęły czarne spodnie Max’a. Wyobraziłam sobie, że przed oczami mam białe bokserki w czerwone serduszka. Zaśmiałam się, czym wywołałam pytający uśmiech na twarzy chłopaka.

-Nie pytaj.- szepnęłam tylko i kontynuowałam.

W końcu poczułam, jak wsuwa palce pomiędzy moje biodra a gumkę czarnych majtek. Uśmiechnęłam się tylko i odwdzięczyłam mu się tym samym. Reszta potoczyła się sama, a całość była cudowna.

--------------------


Wiem, wiem nagrabiłam sobie u Was, nie pisząc o scenie +18, ale myślę, że przedstawię dobre argumenty. Po pierwsze primo- nie pasował mi tu opis, całej upojnej nocy. Po drugie primo- jak już wspomniałam to scena +18, a ja siedemnaste urodzinki mam 18 marca, wiec myślę ze względu na mój wiek, że nie umiałabym odpowiednio opisać tej sceny, aby oddała ona swoją namiętność i miłość. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :)