--------------------
Obudziłam się wcześnie rano. Słońce dopiero wschodziło.
Powoli otworzyłam powieki. Leżałam przodem do drzwi balkonowych, przykryta
kołdrą po pachy. Miękka pościel łaskotała moje nagie ciało. Duży i szczery
uśmiech pojawił się na mojej twarzy, kiedy przypomniałam sobie zdarzenia z
nocy. Max, ta delikatność, bliskość, jego zdecydowanie i pewność. Nie wspomnę
już o silnych ramionach, w których czułam się bezpiecznie…cudowne uczucie. Zamknęłam
oczy, żeby wszystko wróciło z dokładnymi szczegółami. Zastanawiałam się, czy
Max wciąż tu jest, czy zwiał… żeby sprawdzić, ruszyłam się tak, jakbym dopiero
się obudziła i niby to, przez czysty przypadek dotknęłam stopą jego uda. On też
się poruszył, a już po chwili przytulał mnie od tyłu, obejmując jedną ręką,
która spoczęła na moim brzuchu. Oparł brodę o moje ramie i przyległ do pleców.
-Cześć, śliczna.- szepnął mi wprost do ucha, co wywołało u
mnie miłe dreszcze. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
-Cześć panie ładny.- odpowiedziałam.
-Teraz już wiem, dlaczego w szkole tak się ucieszyłaś.-
zamruczał mi do ucha, a ja wybuchałam nagłym i głośnym śmiechem. Sama nie wiem,
dlaczego… Radość rozpierała mnie od środka, a w żołądku czułam miłe
łaskotanie.- Powiedziałem coś nie tak???
-Nie.- wykrztusiłam robiąc przerwę w śmianiu się.
-To, dlaczego się śmiejesz???- poczułam jak się uśmiecha.
-Śmieję się, bo jestem szczęśliwa.- powiedziałam, odwróciłam
głowę, ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam. Przekręcił się tak, że znalazł
się nade mną. Całowaliśmy się, kiedy w
całym domu pogrążonym w ciszy, rozległo się trzaśnięcie drzwiami. Oderwaliśmy
się od siebie, po czym spojrzeliśmy na zegarek stojący na szafce nocnej.- To
Chris. Wrócił od kumpla. Rodzice będą za dwie godziny. Swoją drogą niewychowany
ten mój braciszek, żeby z samego rana trzaskać drzwiami- Max poruszył brwiami i
wpił się w moje usta. Zaśmiałam się cicho.
-Byłaś cudowna.- mruknął potrącając swoim nosem o mój.
-To samo mogę powiedzieć o tobie.- popatrzyłam mu w oczy.
Tańczyły w nich wesołe iskierki.
-Co robimy ze szkołą???- powrócił na miejsce obok mnie i
wodził opuszkami palców po moim ciele.
-Mmmm nie mam na nią ochoty. Zróbmy sobie wolne.-
uśmiechnęłam się do niego szeroko.
-Jak chcesz. Tylko nie miej potem pretensji, że o czymś nie
wiesz.- przekręciłam się na bok i przyciągnęłam. Poczułam jak chłopak wstaje,
odwróciłam się i zobaczyłam jak zapina spodnie.- Wsiąkł mi pasek.- powiedział,
schylając się w poszukiwaniu zguby. Bez namysłu sięgnęłam na podłogę po mojej
stronie i tak jak myślałam:
-Znalazłam.- powiedziałam, a Max uśmiechnął się szeroko.
Oparł się jedna ręką o łóżko, drugą sięgnął po pasek. Potem opuścił pokój.
Popatrzyłam w stronę okna i po krótkim namyśle wstałam. Zarzuciłam
na siebie szlafrok i wyszłam na balkon. Uderzyła we mnie fala chłodnego
powietrza. Oparłam się o poręcz i spojrzałam na trawnik od podwórka, pokryty
poranną rosą. Odetchnęłam świeżym, jeszcze nocnym powietrzem. Noc była…idealna.
Przeszliśmy z Max’em na kolejny poziom w naszym związku, a wszystko jest w, jak
najlepszym porządku. Po paru chwilach rozmyślania nad wszystkim po kolei,
wróciłam do pokoju, ubrałam się w koronkową białą bieliznę, zwiewną białą
sukienkę w czarne groszki, a włosy związałam w luźnego kłosa na bok. Zeszłam na
dół i skierowałam się do kuchni, skąd dochodziły smakowite zapachy. Kiedy tylko
przekroczyłam próg, przy kuchni zobaczyłam Max’a w samych spodniach.
Przyprawiał jajecznicę.
-Max to, że jesteśmy w moim domu po upojnej wspólnej nocy, z
bratem, który właśnie gnije w swoim pokoju, nie znaczy, że obnażanie się jest
zwyczajne.- uśmiechnęłam się, po raz któryś studiując jego klatkę piersiową i
umięśniony brzuch, czyli tzw. kaloryferek :)
-Wiem, wiem. Ale…- przerwałam mu.
-Zaraz znajdę ci jakiś podkoszulek.- powiedziałam i
pobiegłam do łazienki. Może mój wspaniałomyślny brat, zostawił tam jakiś
T-shirt. Przekopałam każdą stertę ubrań, ale nie znalazłam nic przyzwoitego. No
dobra, trzeba poszukać pomocy. Skierowałam się do pokoju brata i cicho
zapukałam. Otworzył po krótkim czasie. Kiedy zobaczył, że za progiem stoję ja,
podniósł brwi, po czym zmarszczył je i nie dając mi dojść do słowa, wskazał
palcem moją osobę.
-Tyyyy. Czekaj, czekaj…Przed domem stoi samochód Max’a,
wczoraj byliście na kolacji, daję sobie rękę uciąć, że był w garniturze, a to
oznacza, że miał na sobie koszulę…analizując to wszystko, przychodzisz tutaj prosząc
mnie o podkoszulek, a jeśli nie to jestem ciemnym człowiekiem.- podniosłam brwi
i uśmiechnęłam się lekko.
-Skąd ty…
-Intuicja i czysta logika.- puścił mi oczko.- Poczekaj
chwilę.- wykonałam jego polecenie. Po chwili wrócił z szarym podkoszulkiem na
ramiączka.- Powinna być dobra.
-Dzięki.- rzuciłam i uśmiechnęłam się nieśmiało. Wycofałam
się i wróciłam do kuchni, po czym rzuciłam przedmiotem w Max’a.- Trzymnij.- złapał jedną ręką.
-Dzięki. Z pomidorem czy ogórkiem???- zapytał wyjmując tosty
z tostera.
-Pomidor.- udzieliłam odpowiedzi wyjmując z szafki kawę.
Mięśnie brzucha i wyrzeźbiona klatka piersiowa były wyraźnie widoczne, dzięki
obcisłej szarej koszulce. Dzięki ramiączkom mogłam zerkać kątem oka na mięśnie
rąk.
Włączyłam radio i spojrzałam na zegarek, kontrolując czas.
Zostało nie całe półtorej godziny. Boziu 7:30…strasznie wcześnie ;D Max właśnie
kończył robić tosty jednocześnie smażąc jajecznicę. Kończyłam robić kawę, kiedy
chłopak przytulił mnie od tyłu, oplatając mój brzuch.
-Co tam???- zapytałam.
-Mam do ciebie bardzo ważne pytanie…- o-oł. Coś się kroi.
Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy.
-Stało się coś???
-W pewnym sensie.
-Maaaax…- zapadła długa cisza.
-Gdzie są talerze???- zapytał, po czym wybuchnął śmiechem. Myślałam, że go uduszę!!! Ja tu zachodzę w głowę, co się kurka stało, a ten sobie żarciki urządza.
-Osz tyyyyy !!!!- sprzedałam mu sójkę w brzuch i zaczęłam się śmiać razem z nim.- Myślałam, że to coś poważnego, a ty sobie kącik żartów urządzasz. Wiesz, co??? Ughhh uduszę cię kiedyś, zobaczysz!!!
-Oj no przepraszam.- pocałował mnie krótko.- To gdzie są te talerze??
-Przecież jak byłam chora, to robiłeś mi obiadki. Już nie pamiętasz???
-Szafka, w której ostatnio je widziałem jest zajęta przez przyprawy, koszyczki i tego typu rzeczy.- a fakt. Robiłyśmy z mamą przemeblowanie (jeśli można to tak nazwać).
-Yyy faktycznie. Pierwsza szafka od okna.
Nakryłam do stołu, a Max postawił na nim gorące, pysznie pachnące i ładnie wyglądające śniadanie. Przez cały czas, jakaś wewnętrzna radość rozsadzała mnie od środka. Nie wiedziałam, że będzie to trwać tak długo. W końcu jestem z Max’em już…prawie pięć miesięcy!!! O kurczę… Poczułam miłe łaskotanie w żołądku. Nagle przypomniało mi się, że w domu jest jeszcze jeden osobnik.
-Dokończ robić kawę, ok???- zwróciłam się do Max’a. Wyszłam z kuchni, weszłam na pierwszy stopień schodów i krzyknęłam.- Chris!!! Jesz z nami ?!?!?!
-Nie dzięki!!! Jadłem u Peter’a!!!- odkrzyknął.
-Ok!- wróciłam do kuchni i na wejściu powiedziałam.- Trzeba będzie się zmyć do ciebie, bo jak moi rodzice nas razem zobaczą w domu, a ty będziesz miał na sobie wyjściowe spodnie i podkoszulek mojego brata, to będziemy się spowiadać.
-Nie ma sprawy.- uśmiechnął się do mnie i wskazał otwarta dłonią na miejsce przy zastawiony stole.- Pani, zapraszam.- zaśmiałam się cicho i zajęłam miejsce.
Śniadanie przebiegło w miłej atmosferze. Śmialiśmy się, opowiadaliśmy różne rzeczy, zwierzaliśmy się sobie, wymienialiśmy wrażenia po ostatniej nocy, karmiliśmy się nawzajem. Po prostu bajka!!! Potem razem zmyliśmy naczynia, ubłagałam Chris’a, żeby nas krył i pojechaliśmy do Max’a. Uwielbiam jego dom, pokój i…ooo!!! Trzeba będzie wypróbować jego łóżko ;) Pani Sophija była cała w skowronkach kiedy mnie ujrzała...Swoją drogą, zaczynałam się martwić. Wyglądała gorzej. Schudła, miała sińce pod oczami i zamglone oczy…Kiedy ją zobaczyłam spoglądając zza rogu, musiałam się uspokoić zanim weszłam do pokoju.
Mimo to, zacisnęłam zęby i porozmawiałam trochę ze
staruszką. Potem usunęliśmy się z Max’em do siebie i spędziliśmy miły dzień.
Robiliśmy wiele fajnych rzeczy, wiele głupich rzeczy, oglądaliśmy filmy,
dostałam kolejną lekcję gry na gitarze, obowiązkowa bitwa na poduszki też była.
Około trzynastej poszliśmy do kuchni i wpadliśmy na genialny pomysł, żeby upiec
ciasto. Chłopak wyciągnął starą książkę kucharską i wzięliśmy się do pracy. W
końcu nie wytrzymałam i Max dostał mąką w twarz. To był dopiero początek.
Najpierw poszła połowa mąki, a potem mój wspaniałomyślny chłopak zaczął się
zbliżać z łobuzerskim uśmiechem i jajkiem w ręku…
-Max..- powiedziałam wyciągając ręce przed siebie.- Max, daj
spokój. Max…- zaczęłam cofać się do tyłu. Chłopak gwałtownie skoczył w moim
kierunku.- Max!- rzuciłam się do ucieczki. Ganiał mnie po całym domu, a ja
śmiałam się w niebo głosy. W końcu złapał mnie od tyłu za brzuch, podniosłam
ugięte nogi, a chłopak zaczął kręcić się w kółko. Mój śmiech niezaprzeczalnie
było słychać na obu krańcach kraju. Byłam szczęśliwa jak cholera! Kiedy z
powrotem dotykałam nogami ziemi, Max lekko mnie przytulił i szepnął:
-Kocham cię mała.
(…)
~Kilka miesięcy później~
-Będę za dziesięć minut.- powiedziałam i rozłączyłam się.
Schowałam telefon do torebki.
Czerwiec. Mmmmm mój ulubiony miesiąc. Nie za zimno, nie za gorąco- perfekcyjnie!! Wracałam właśnie z pracy. Za niecałe trzy tygodnie mamy zakończenie roku i WAKACJE!!!! Planujemy z Max’em dwutygodniowy wypad do Rio de Janerio. Zbieramy kasę od dwóch miesięcy i chyba nasz plan wypali!! Jeej, jak się cieszę. Kilka dni temu zdecydowałam się skrócić włosy i rozjaśnić sobie końcówki. Powiem Wam, że nawet nie źle wyglądałam. Lekki letni wiaterek zafalował moją luźną bluzką na ramiączka. Uwielbiam ten zestaw. Czarne krótkie spodenki, biała bluzka na ramiączka i czarne sandałki na koturnach.
Przechodziłam koło wejścia do parku, kiedy zostałam brutalnie pociągnięta do tyłu, a na głowę wciągnięto mi worek. Okulary dawno spadły na ziemię. Poczułam silne uderzenie w tył głowy i zapadła ciemność…
--------------------
Jakiś taki dziwny wyszedł...nie jestem z tego rozdziału zbytnio zadowolona :/